wtorek, 5 maja 2009

Na oko...

Na oko to chłop w szpitalu zmarł.
Takie motto powinnam sobie wołami wymalować w widocznym miejscu.
„Na oko...” jest zasadniczą przyczyną mojej porażki przy błękitnych mitenkach.
Kolejną przyczyną jest niekonsekwencja. Bo jak juz zrobiłam ach-jak –profesjonalnie-wyglądający wykrój, to w trakcie robótki ciągle coś w nim zmieniałam, tu rządek, tu oczko...
Pamięć za to mam dobrą, ale krótką.

Nie zamierzam się tak po prostu poddać. Nawet nie chodzi o to, że obiecałam przyjaciółce te ogrzewacze.
Chodzi o zapanowanie nad własną niekonsekwencją. A tak poza tym naprawdę chcę je zrobić.

Okazało się (też mi nowość...), że sieć obfituje we wzory i przepisy. Wybrałam jeden pasujący bardziej niż mniej do pierwotnego pomysłu i zacznę dziś od początku.

http://www.ravelry.com/patterns/library/endpaper-mitts
lub jeśli wrota Ravelry są zawarte:
http://www.eunnyjang.com/knit/2006/11/endpaper_mitts.html
.
Brahdelt, pokrowiec ładny, ale za mały, wrrr... >__<
.
Fiubździu, nie wszyciu problem, lecz w tym, o czym powyżej...
.
EDIT: zaraz dostanę szału. Dlaczego spacje nie robią się tam, gdzie chcę, żeby sie robiły? >__<

2 komentarze:

  1. No to na kurczaka albo przepiórkę, gołębie się u nas rzadko jada. *^v^*
    Ja się nauczyłam zapisywać sobie każdy rządek, szczególnie, kiedy robię coś w dwóch egzemplarzach, jak rękawiczki czy rękawy, bo potem mogiła, nie sposób tego powtórzyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Poddawać się nie można, to jasne:) Prując, robiąc kolejny i....kolejny raz, szperając, zbierasz doświadczenie i doskonalisz warsztat, czyż nie;)

    OdpowiedzUsuń