wtorek, 20 października 2009

Wracam do siebie...

Jakoś gorzej mi idzie blogowanie ostatnio...
Już od dłuższego czasu przymierzałam się do napisania kolejnego postu, bo temat, owszem, jest. Tylko z weną jakby słabiej...Wycofałam się ostatnio z wiekszości miejsc w sieci, z rzadka zaglądam na Ravelry. Nie chodzę do kina, ulubionego mojego Iluzjonu. Rzadziej spotykam się ze znajomymi.

Jesień. Ale nie tylko.
Przecież same zmiany pór roku nie powodują takich zmian u względnie stabilnych osób. Zmiana zamieszkania także, chociaż konieczność codziennego dojeżdżania do pracy może wymazać każdy ślad dobrego nastroju, jaki powstał przy porannej herbacie.
Prawda jest taka, że zmian w moim życiu jest daleko więcej, niż można to było przypuszczać w sierpniu. Nasza rodzina powiększy się na wiosnę.
Oto przyczyna nieprzyjemnych wspomnień z urlopu w Szkocji, awersji do drutów, włóczek i dziergadeł (zwłaszcza o grubych splotach warkoczowych...), niechęci do aktywności towarzyskiej i tak dalej i temu podobne...
Mogę jedynie liczyć, że skoro wena wróciła z wakacji i umożliwiła mi sklecenie tego pościka, skoro nie robi mi się już tak wyraźnie niedobrze na widok dzianin na wystawach sklepowych i skoro powoli wracam do rozmaitych miejsc w sieci, to wszystko idzie ku dobremu.
Oby.