piątek, 26 sierpnia 2011

U schyłku lata

Lato ma się ku końcowi. Zaliczyliśmy z Króliczkiem wspaniały miesiąc na Mazurach:



...potem cudowne dwa tygodnie nad Bugiem:



...a teraz, po powrocie do domu pracowicie przygotowujemy się do jesieni. Czas skompletować jesienną wyprawkę dla malucha, przygotować się do zmian organizacyjnych w rodzinie.
Jest to również dobry moment na podsumowania.
Ponieważ to blog rękodzielniczy, dzielę się wynikami podsumowania w włóczkowej materii.
Otóż włóczek ci u mnie dostatek. A raczej klęska urodzaju. To konstatacja znakomitej większości włóczkomaniaczek, Ameryki nie odkrywam. Przyznaję, że dopada mnie frustracja, kiedy podczas jakichś porządków albo poszukiwań w szafach znienacka wypada na mnie zakitrana plastikówka z kilkoma motkami tego lub owego, o zapomnianym już przeznaczeniu.



Nazbierało się tego dwa kartony. Kilka dodatkowych wyżej wspomnianych plastikówek nie wygądałoby wyjściowo na zdjęciu, ale są na stanie. Wiem, nie biję rekordów, ale to i tak więcej, niż jestem w stanie na bieżąco przerabiać. Postanowiłam zatem tej jesieni nie kupować nic nowego. Pod żadnym pozorem.
Zabieram się za jesienne akcesoria - projekty szybkie i przyjemne. Żadnych tam wycudowanych, praco- , czaso- i włóczkochłonnych wyrafinowanych dzieł sztuki.

Po prostu - odwłóczkowanie.


1 komentarz:

  1. To miły widok, zwłaszcza jak w takim pojemniku! Kółeczka pomagają, wzrok się cieszy, wszystko pod kontrolą :)
    Widok włóczek nie może być stresujący!

    OdpowiedzUsuń