wtorek, 21 sierpnia 2012

Nadchodzi sezon wełniany :-)

Słowo się rzekło, zaczęłam kombinować z wełną. Wpadł mi w rękę wełniany moteczek z musztardowo-zielonym melanżem, a ja melanżów zdecydowanie nie lubię.Podpatrzyłam kiedyś na jakimś blogu, że dziewiarki jedną taką włóczkę rozbebeszają, otrzymując cieniutkie a wytrzymałe niteczki do dziergania zwiewnych chust. Jaki to był blog i jaka to była włóczka - za Chiny Ludowe sobie nie przypomnę.Ale patent w głowie się zahaczył i wypadł w myślowej wyszukiwarce, kiedy był potrzebny.



Umyśliłam sobie więc, że z jednego motka niewyjściowego melanżu wyjdą cztery w kolorach od żółtego do khaki, co ładnie się ułoży w gotowym wyrobie - jakim, to jeszcze nie przesądzone.
Chwyciłam tedy mątewkę, co była akurat pod ręką, i rozprostowałam niteczkę. Właśnie się blokuje.
Jutro podzielę duży motek na cztery mniejsze i zastanowię się, co zrobić dalej. mam dwa wyjścia - albo zostawić w tzw. singlu, albo skręcić w dwie nitki. Decyzja zależy w dużej mierze od tego, jakiej właściwie długości nicią dysponuję i od tego, jak kolory będą wyglądać po praniu. Zatem, do następnego.

4 komentarze:

  1. Przede wszystkim wytrwałości Ci życzę:) i podziwiam zapał - ale pomysł sam w sobie genialny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi intrygująco! U mnie rozplątywanie nici skończyło się tak szybko jak szybko wpadłam na ten pomysł, co prawda nie miałam mątewki. Za takim melanżem tez nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przewinęłam tę wełnę milion razy, ale mam 4 zgrabne moteczki w ładnych kolorkach :-)

      Usuń
  3. Witaj!
    czemu ja nie widzę Twojego ostatniego wpisu-Niczego sobie- ? Pozdrawiam mila

    OdpowiedzUsuń