czwartek, 25 kwietnia 2013

Jestę ceramikię

Nigdy nie mam dość, jeśli chodzi o uczenie się nowych technik. Chwilowo dłubanina w nitkach mnie nie nęci, a moja ulubiona miseczka do nudli się stłukła, więc sami rozumiecie - musiałam trafić do pracowni ceramicznej. Dodam, że pracowni klymatycznej, bo mieszczącej się w podwórku kamienicy na warszawskiej Pradze, takiej z kapliczką Matki Boskiej, artystycznymi malunkami na ścianach i lokalnym dilerem. 
Z kozą w charakterze ogrzewania zimą. 
U Marty ^__^



Po czterech zajęciach, gdy już nieco wyczułam, o co biega, stwierdzam, że glina to fantastyczny materiał. Przy zachowaniu pewnych zasad da się w stosunkowo krótkim czasie stworzyć coś od zera, a więc jest zupełnie inaczej, niż z dzianiną wykonywaną ręcznie. Z bezkształtnej, plastycznej masy stworzyć przedmiot użytkowy lub durnostojkę. Można zrobić przedmiot o konserwatywnych kształtach i szkliwem nadać "pazur", czy inną tam "nutkę dekadencji".
A jaki to masaż dla zwojów mózgowych! Po całym dniu zajmowania się w pracy zupełnie abstrakcyjnymi rzeczami, które jeśli już dają poczucie satysfakcji, to równie abstrakcyjne, można zrobić RZECZ. Można ją dotknąć, przełożyć myśl na ruch mięśni, ukształtować. Dotykać. Mieć na zawsze albo stłuc. Odczuć satysfakcję opartą o realny przedmiot, wykonany własnoręcznie.
Moje najpierwsze prace są już wypalone "na biskwit", to znaczy - są gotowe do nałożenia szkliwa. Jedna z nich będzie do... drutów ^__^
Na razie nie mam zdjęć gotowych rzeczy, ale nie omieszkam się pochwalić, jak tylko będę mogła.

Tymczasem lecę blokować zielony sweter. Do zobaczenia wkrótce.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Nareszcie sweter!

Nareszcie pokazuję coś gotowego, coś mojego, coś fajnego. Tym razem to sweter według wzoru autorstwa Justyny - Lete. Przez cały marzec w tajemnicy i w pośpiechu "przedzierałam się przez wydmy", bo zdaje się że pustynne wydmy były inspiracją Justyny. Dałam się uwieść jej wykonaniu i zrobiłam swój również w kolorze niczym piaski Sahary czy inne kudły wielbłąda.


Shifting jest dziergadłem interesującym, nie nazbyt męczącym, czyli takim, jak wszyscy lubią. W zasadzie całość, poza podkrojem szyi, da się zrobić przed telewizorem (przy filmach kopanych czy innych zabijacko-napadacko-skradackich), o ile się ma dobry znacznik rzędów (u mnie czerwona nitka przeplatana co trzeci rząd). Chociaż raz się zagapiłam i musiałam robić korekty w trzech rzędach poniżej. Dziwna sprawa, ale przegapiłam rząd w którym plecie się te warkocze...


Na sweter zeszło całe 500 gram Reginy (z Adriafilu). Muszę zamówić jeszcze motek, bo zabrakło mi na dwa centymetry ściągacza w mankietach, a i rękawy od łokcia muszę zrobić jeszcze raz. Poza tym pierwszy raz robiłam na drutach Addi i rzeczywiście, robi się bardzo przyjemnie, a komfort pracy z elastycznymi żyłkami szybko uzależnia. Decyzja zapadła - stopniowo wymienię swój park maszynowy.


Foto sesja przy autach marki UAZ i Fiat 125p, przy zaskakująco dobrej współpracy z pogodą, biorąc pod uwagę jej ostatnie paskudne wybryki. Polecam wzór waszej uwadze :-)