środa, 7 czerwca 2017

Rozmaitości

Ostatnio zostawiłam was, moi czytelnicy, z cliffhangerem w postaci już niemal ukończonego swetra. Otóż sweter ten szczęśliwie doczekał się zszycia, plisek i guzików, oraz został przewieziony za morze w celu ogrzewania mego grzbietu narażonego na kanadyjską, o miesiąc spóźnioną  wiosnę.
Sweter ten, noszony tak namiętnie, ze niemal już znoszony, nie doczekał się jednak przyzwoitych zdjęć. Dlatego dla celów jedynie kronikarskich wrzucam fotkę samodziałową, która wprawdzie nie grzeszy artyzmem, ale pozwala się domyślić podstawowych zarysów.


Wraz z nastaniem wiosny, już na ojczystej ziemi, zapragnęłam za sprawą ravlowej grupy dziewiarek, zrobić sobie fifrak Hitofude z lnu. W tym celu len zamówiłam, zrobiłam próbkę, wyszła bardzo satysfakcjonująco), nabrałam oczka i odłożyłam. 


Następnie, pod wpływem impulsu nabyłam na bazarze dziewiarek (na fejsiku) grubszą bawełnę i zaczęłam z niej robić inny fifrak. Rządek po rządku, bez specjalnego entuzjazmu ciągnę pracę do przodu, używając metody na C. Inspirowałam się narzutkami haori. Zobaczymy, czy ostatecznie coś wyjdzie z tego.

Poza tym od miesiąca usiłuję zrobić sweterek dla mniejszego dziecka, bo już z Maczka wyrosło (sweterek dla starszego w formie rozgrzebanych zwłok znajduje się oczywiście w szafie, skąd wypada na moją głowę od czasu do czasu jak ten wyrzut sumienia). 


Bardzo kręcą mnie sweterki z liściastym karczkiem, bardzo jednak nie mogę trafić na wzór, który byłby odpowiedni. Może kolejna próba się uda? A może po prostu zrobię powtórkę z wzoru Endless springcardigan?
W ogóle, sezon mamy taki, że matka dzieciom nie za bardzo ma czas przysiąść na spokojnie do robótki. Czas chyba zamiast swetrów wygrzebać szydełko i trzaskać elementy do kocyka, co go mam powiększyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz