wtorek, 21 maja 2019
wtorek, 7 maja 2019
Strzałka na chandrę
Gdy dopada mnie chandra, muszę zażyć koloroterapii. Dla poratowania nastroju, potrzebny mi mały choćby sukces, odrobina satysfakcji z ukończenia projektu, z uszczknięcia zapasów włóczkowych, poczucia pożyteczności.W takich okolicznościach powstała ostatnia moja strzałka.
Przywiozłam sobie dwa lata temu zza oceanu kilka motków na pamiątkę wycieczki. Kupiłam je w sieciówce kreatywnej Michael's. O, kiedy takich sieciówek się doczekamy? Na razie mamy tylko Empiki i Tigery z bardzo ubogą ofertą.
Włóczka nazywa się Shawl in a ball i tym jest w istocie. Zawiera 150 gramów cudacznej nitki akrylowo-bawełnianej w kolorze Restful rainbow. Przez prawie dwa lata próbowałam wymyślić dla niej zastosowanie, nawet zaczęłam robić z niej wirusa na szydełku. Jednak duże oczka i dziury w wirusie nie spodobały mi się, więc postanowiłam zrobić coś prostego, w czym uroda włóczki zostanie pokazana w pełnej krasie, i jednocześnie coś, co nie zabija nudą, jak również dobrze się nosi. A więc strzałka.
Moja strzałka wyszła dość symetryczna dzięki patentowi podpatrzonemu na blogu blueberrybeck i zmodyfikowanemu według własnej intuicji. W podstawowej wersji wzoru w drugiej części chusty wzdłuż "kręgosłupa" odejmuje się oczka w co drugim rzędzie (przykładowo 3 razy na każde 6 rzędów). Autorka bloga blueberyybeck odejmuje oczka w każdym rzędzie (a więc 6 razy na 6 rzędów). Ja zaś postanowiłam trochę zmniejszyć dynamikę odejmowania oczek i odejmować je po 4 razy na każde 6 rzędów. Dzięki temu po zdjęciu z drutów chusta miała regularny kształt.
Z dwóch motków włóczki zostało mi jeszcze około 100 gramów włóczki, a zatem kroi się mała strzałeczka dla dziecka. Ale to innym razem.
czwartek, 3 stycznia 2019
środa, 12 grudnia 2018
Rękodzieło z zupełnie innej parafii
W dniu Świętego Mikołaja klasa mojego dużego dziecka wybrała się do fabryki bombek, a ja z nimi, pod pretekstem pomocy w obsłudze wycieczki w środkach komunikacji miejskiej. Trafiliśmy do manufaktury "Fogiel", mieszczącej się na warszawskim Grochowie. Jest to firma rodzinna, założona tuż po wojnie. Trzecie pokolenie rzemieślników wytwarza najprzeróżniejsze bombki.
Musze przyznać, że otoczona pięknymi, błyszczącymi ozdobami poczułam się jak dziecko.
Dzieci mogły zobaczyć, jak wyglada proces produkcji bombki: najpierw dmuchanie lub formowanie z rozgrzanego szkła, potem srebrzenie. Pokaz wywołał serię okrzyków "woooow!".
Na dodatek mogłam sama spróbować swoich sił w zdobieniu bombki:
Tu nasze prace. Moja bombka jest skromna w porównaniu z barokowym rozmachem, jaki zaprezentowały dzieci. To ta w serduszka, na samej górze zdjęcia:
Wyschnięte bombki należało oczywiście wykończyć zawieszkami:
Wycieczka była bardzo udana i inspirująca. Chciałabym kiedyś jeszcze usiąść i pomalować parę bombek. Szkoda, że czasu tak mało...
Musze przyznać, że otoczona pięknymi, błyszczącymi ozdobami poczułam się jak dziecko.
Na dodatek mogłam sama spróbować swoich sił w zdobieniu bombki:
Tu nasze prace. Moja bombka jest skromna w porównaniu z barokowym rozmachem, jaki zaprezentowały dzieci. To ta w serduszka, na samej górze zdjęcia:
Wycieczka była bardzo udana i inspirująca. Chciałabym kiedyś jeszcze usiąść i pomalować parę bombek. Szkoda, że czasu tak mało...
środa, 24 października 2018
Naparstek dziewiarski ad hoc
Jeśli chcesz dziergać żakardy i zastanawiasz się, nad zakupem naparstka dziewiarskiego, ale boisz się, że z pasmanterii wyjdziesz z worami włóczki na dokładkę, pożycz od córki/wnuczki/siostrzenicy dziewczęcy pierścionek. Albo kup na odpuście. Wyjdzie taniej i bezpieczniej...
Dziewczęce pierścionki są ponadto dużo ładniejsze od naparstków dziewiarskich.
Dziewczęce pierścionki są ponadto dużo ładniejsze od naparstków dziewiarskich.
Subskrybuj:
Posty (Atom)