środa, 11 lipca 2012

O żesz!...

O żesz!...
Tyle czasu już minęło od ostatniego wpisu?!
Trochę mi głupio, bo naobiecywałam mnogość ciekawości, a tu plaża...

Chwilowo nie dziergam, w ogóle chyba jestem typem dziergacza sezonowego. Wiosną i latem drutów nie tykam. Rutynowy przegląd nowości na Ravelry nie dostarcza takiego dreszczyku emocji. Druty i motki ładnie pochowane w szafach - jak nie u mnie!
Teoretycznie powinnam kłaść ściegi jak szalona przed wyjazdem na Świecino, a muszę się zmuszać, wybieram kompromisy.
Szyję, owszem, ale raczej nie fotografuję, a skoro brak fotogafii, to i brak wpisu. Bo wpis rękodzielniczy bez zdjęcia jest jak przysłowiowy obiad bez musztardy.
Szyję zatem nudne niezbędne rzeczy, jak to nogawice na przykład.

Sensownie tego sfotografować się nie da, no chyba że z pomocą. Ale że trochę jogę trenowałam, ujęcia nie są takie znowu najgorsze...
Z nowych doświadczeń - szyję buty. Butki raczej - skala odpowiednia do nauki :-)

Tu butki jako zupełna surowizna. Trzeba je jeszcze wywrócić na właściwą stronę, podklepać szwy, wszyć wstawkę z boku, wykroić prawidłowo górę no i wykończyć brzegi. Uff...


Robię pawężkę/tarczę do zabawy. Zdjecie przy następnej okazji. W planach jeszcze patyk-konik, może nawet drewniany miecz-zabawka. Dziecię bowiem, przymierzywszy "rycerskie ubranko" stwierdziło, że "ce jesce... ce jesce... ce jesce... hełm! i tarce! i zbroje!" Cóż, zbroja będzie, ale jeszcze nie w tym sezonie.
Szumne i szeroko zakrojone plany obejmują nawet wyplecenie kapeluszy słomkowych, albowiem sierpień ma swoje prawa, należy spodziewać się słońca, a kto wie, czy nawet i nie wściekłego żaru walącego z niebios. Co się uda zrobić - czas pokaże...