czwartek, 8 lipca 2010

Na szaro

Czasami dopada mnie chandra, a ponieważ muszę być ciągle "na chodzie", chandrę trzeba szybko zwalczać. A niezłą metodą relaksujacą i wyciszającą jest robienie na drutach
Zdarzyło się dwa tygodnie temu, że na gwałt potrzebowałam relaksu przy włóczce, więc dorwałam w pobliskiej pasmanterii pół kilo Kashmiru, za który zapłaciłam jak za zboże (ale leczenie chandry wymaga natychmiastowego działania, nieprawdaż?) i zabrałam się za projekt pomysłowy i polepszajacy humor.
Czyli za Sowy, czekajace już od roku w kolejce do zrobienia.
Sam projekt jest łatwy do wykonania, mnogość oczek prawych dłubanych dookoła działa jak katalizator negatywnych uczuć. Średnio wprawionemu dziergaczowi mógłby zająć do trzech dni (w tym jeden na same rękawy, bo nudne toto, trudno motywację znaleźć), mnie zajął ponad dwa tygodnie. Ale ja mam wytłumaczenie nie do obalenia ;-]
Tymczasem pokazuję niewykończone, bo niezblokowane, Sowy.



Sowy, wzór co do zasady bezszwowy (poza kilkoma oczkami pod pachami do złapania), w moim wykonaniu jest ze szwami, bo ja niestety nie za bardzo się lubię z techniką magic loop. Przerwa między oczkami zbytnio by mnie drażniła ("drabina", jak mawiają kniterki), a że w lokalnej pasmanterii nie mieli pończoszniczych szóstek, rękawy zrobiłam na płasko, jak Pan Bóg przykazał i zszyłam zgodnie z prawidłami sztuki.

Na cały sweter zeszły mi prawie cztery dyski Kashmiru w bardzo udanym kolorze, zwanym gdzieniegdzie "jasny popiel". Jasnoszarą nitkę urozmaicają czarne włókienka, dzięki czemu kolor dzianiny nie jest płaski, matowy.
Z ostatniego motka zostało mi o, tyle:
***
Odnośnie zaś kwiecia lipy, Joasiu, gorąco polecam powąchanie świeżo rozkwitłych kwiatów, gdyż te przekwitające mają już nieznośną nutę suszu.

niedziela, 4 lipca 2010

Lipiec


Uwielbiam zapach kwitnących lip i brzęczenie skrzydełek setek pszczół. To taki balsam na duszę.
W lipcu częściej niż w innych miesiacach sięgam pamięcią do dzieciństwa, pełnego beztroski i radości.
W innych zaś miesiącach sięgam po herbatkę z kwiatów lipy na odpędzenie chandry.
A wam z czym się kojarzy zapach kwitnącej lipy?

Ps. Dzisiejszy post sponsorowany jest przez chustę do noszenia niemowląt, dzięki której nareszcie mogę swobodnie wychodzić z domu, albowiem Króliczek jak dotąd kategorycznie odmawiał poznawania świata z perspektywy wózkowej, co wybitnie ograniczało moją mobilność.