wtorek, 7 maja 2019

Strzałka na chandrę


Gdy dopada mnie chandra, muszę zażyć koloroterapii. Dla poratowania nastroju, potrzebny mi mały choćby sukces, odrobina satysfakcji z ukończenia projektu, z uszczknięcia zapasów włóczkowych, poczucia pożyteczności.W takich okolicznościach powstała ostatnia moja strzałka.


Przywiozłam sobie dwa lata temu zza oceanu kilka motków na pamiątkę wycieczki. Kupiłam je w sieciówce kreatywnej Michael's. O, kiedy takich sieciówek się doczekamy? Na razie mamy tylko Empiki i Tigery z bardzo ubogą ofertą. 
Włóczka nazywa się Shawl in a ball i tym jest w istocie. Zawiera 150 gramów cudacznej nitki akrylowo-bawełnianej w kolorze Restful rainbow. Przez prawie dwa lata próbowałam wymyślić dla niej zastosowanie, nawet zaczęłam robić z niej wirusa na szydełku. Jednak duże oczka i dziury w wirusie nie spodobały mi się, więc postanowiłam zrobić coś prostego, w czym uroda włóczki zostanie pokazana w pełnej krasie, i jednocześnie coś, co nie zabija nudą, jak również dobrze się nosi. A więc strzałka.



Moja strzałka wyszła dość symetryczna dzięki patentowi podpatrzonemu na blogu blueberrybeck i zmodyfikowanemu według własnej intuicji. W podstawowej wersji wzoru w drugiej części chusty wzdłuż "kręgosłupa" odejmuje się oczka w co drugim rzędzie (przykładowo 3 razy na każde 6 rzędów). Autorka bloga blueberyybeck odejmuje oczka w każdym rzędzie (a więc 6 razy na 6 rzędów). Ja zaś postanowiłam trochę zmniejszyć dynamikę odejmowania oczek i odejmować je po 4 razy na każde 6 rzędów. Dzięki temu po zdjęciu z drutów chusta miała regularny kształt.


Z dwóch motków włóczki zostało mi jeszcze około 100 gramów włóczki, a zatem kroi się mała strzałeczka dla dziecka. Ale to innym razem.