Otóż mój małżonek zasugerował mi, żebym może dała znać, że żyję, że nie przygniotły mnie jeszcze hałdy włóczek wypadających z każdej szafy, że nie przedawkowałam lanoliny, że nie zginęłam używając nierozważnie drutów w szale dziewiarskim...
Ma rację mój Małżonek, a ja chyba już zasłużyłam na miano Najgorszego Blogera Całych Internetów.
Zatem - jem, dziergam i cieszę się życiem, parafrazując popularne hasła.
Dzisiaj tymczasem odzywam się z powodu jednego zdjęcia, które podsunęło mi pomysł na odwłóczkowanie:
Zdjęcie ilustruje tutorial z tej strony (klik) , który z resztą zakłada użycie drewnianych koralików.
Drewniane koraliki są bardzo fajne, ale mini pompony z włoczki w kolorze naturalnym byłyby chyba fajniejsze. Co wy na to?
Ja mam mieszane uczucia, bo taki włóczkowy abażur byłby świetnym paśnikiem dla moli. Ale za to jakim pięknym...