niedziela, 29 maja 2022

Przydasie


Znalazłam w KIKu markery dziewiarskie. Przydadzą się. Są lepsze niż Lidlowe, nie tak sztywne i mają ładniejsze kolory. Jakościowo odbiegają jednak od standardowych markerów od KnitPro.



Ale spełniają swoją funkcję. 

***

Dziękuję każdemu, kto tu zagląda, komentuje. Wybudzanie bloga ze śpiączki to niełatwe zadanie, a wy w tym bardzo pomagacie. 

niedziela, 22 maja 2022

Małe rozmiary

 Parę lat temu, w ramach rozpieszczania wewnętrznego dziecka, kupiłam sobie kilka barbitek. Bez żadnego oszukiwania siebie, że "to dla córki". Zamierzałam nadrobić zaległości z dzieciństwa i trochę się pobawić w projektanta odzieży dla światowej kobiety. Z szyciem wprawdzie mi nie za bardzo wyszło, bo jednak, żeby ciuszek w skali 1:6 wyglądał schludnie, musiałby być uszyty na maszynie. Ja maszyny do szycia nie mam, dlatego mimo sporych umiejętności w szyciu ręcznym, wygląd ubranek mnie nie zadowalał. No cóż, zdarza się.

Za to dzianina wiele znosi i dobrze wygląda, jeśli się za bardzo nie odpuszcza staranności. Dlatego od czasu do czasu, gdy głowa nie pozwalała na dłuższe projekty, w jeden - dwa wieczory robiłam jakieś wdzianko dla lalki. Mam taką ulubioną projektantkę rzeczy lalkowych, Frances Powell, która  specjalizuje się w rzeczach w skali 1:12, do kolekcjonerskich domków dla lalek. Ostatnio projektuje więcej dla ludków w skali 1:6. Jej projekty są bardzo tradycyjne. Dużo dziergania w częściach i zszywania, klasyczne modele. Ale na klasycznym modelu można też porumakować i popuścić wodze fantazji.

Dla samej lalki Barbie zrobiłam klasyczny sweter w stylu aran. Docelowo model ma być na barbitkowego faceta, ale na barbitce o pełniejszych kształtach sprawdza się jako sweter oversize.



Oprócz maluchów 1:6 mam też ogromniastą lalę w skali 1:3, kupioną w czasach sprzed zarazy na chińskim portalu aukcyjnym. Jej też zrobiła kilka wcale udanych ubranek:

improwizowaną białą tunikę


jesienny komplecik (sweter wg projektu Frances, berecik mój)


 

oraz komplet zimowy, z którego jestem szczególnie dumna (sweter też wg Frances, czapka moja)


Dużą lalę nabyłam z ciekawości, jak to jest mieć taką azjatycką z kulkami w stawach, którą można dowolnie ustawiać do zdjęcia i odziewać wedle własnego widzimisię. W sumie fajny z niej model, lub raczej manekin, tylko jest strasznie wielka. Siedemdziesięciocentymetrowa lala potrzebuje jednak sporo miejsca, by móc ją fajnie ustawić do zdjęcia, a ja właśnie cierpię na braki w tym zakresie.

Muszę się jednak przyznać, ze z tego całego dopieszczania wewnętrznego dziecka wyciągnęłam jeden wniosek. Tak naprawdę wcale nie potrzebuję mieć lalek, a zależy mi na niewielkich szybkich projektach dziewiarskich. Nie tworzę sobie lalkowych historii, ich osobowości, image. Nawet nie lubię, jak mi siedzą na wierzchu w mieszkaniu, bo ciasno. Barbitki na codzień leżą na waleta w pudle, duża azjatycka w częściach w drugim. 

I chyba dlatego właśnie, jeśli chodzi o małe rozmiary robótek, przerzuciłam się na skarpetki.

piątek, 13 maja 2022

Jednak dziergam.

Już myślałam, że etap dziewiarski mam za sobą. Przeszło rok bez weny. Druty w szafie, włóczka w świat. Tak było, nic nie ściemniam. 

Bloga chciałam zamknąć. Weny do pisania tez zabrakło. Zastanawiałam się nawet czasem, czy strony nie zhakowały mi tureckie boty, jak to się kiedyś zdarzało, ale nie. W sumie ulga, bo parę godzin tu włożyłam, trochę serca, humoru, ciekawości, ironii, przenikliwości, zmysłu estetycznego. Czasem nawet sama sobie zaglądam w starsze rejony bloga, żeby sobie przypomnieć to i owo.

Od kilku miesięcy jednak dziewiarstwo znów jest blisko. 

Tylko, że inaczej.

Już nie nowe wspaniale techniki i eksploracja, fascynujące formy i wyzwania. 

Tym razem chodzi o oczko za oczkiem, aż do końca robótki, aż do wszycia i obcięcia nitek, aż do prania i blokowania. Coś do podcastu, serialu i filmu. Ręce zajęte a głowa wolna. 

A potem dzianina na mnie i na bliskich ludziach. Serce rośnie. Trochę wam pokażę, ale ostrzegam, zdjęcia są wyjątkowo dziadowskie. 

Tu mężowski sweter (ale mu podkradam). Alpaca dropsa, wzór Justyny Lorkowskiej.



Tu synowski, w którym dziecko moje duże mieszkało przez ponad miesiąc. Fabel dropsa, rozliczenie karczku wzięte z jakiegoś prostego swetra z dropsowej strony, reszta przymierzana w trakcie pracy, żeby było dobrze. Nawet zadanie przedłużenia swetra (bo jednak się zrobił za krótki) zrobiłam bez kwękania. I tak, mój syn ma włosy najdłuższe, najgęstsze i najbardziej lśniące z całej rodziny. Taka ironia genowa.


Natomiast ostatnio masowo trzaskam skarpetki. Wreszcie dobrałam właściwie rozmiar drutów i liczbę oczek pod własne potrzeby, opanowałam podstawową recepturę i robię je na pamięć. Paradoksalnie wolę robić je od góry, z klapką, tradycyjnie. I zupełnie odwrotnie do moich niegdysiejszych preferencji. Nadziwić się sobie nie mogę.


No kto by pomyślał?

***

Dziękuję ci, że tu wpadasz. Może spotkamy się znowu przy następnym poście? Do widzenia :-)

środa, 27 stycznia 2021

Flower power! (czyli powiew lata w środku zimy)



Na fali pierwszych tygodni koronaferii i związanych z tym okoliczności przyrody zaczęłam dziergać Flower Sweater zamiarem przerobienia go na letni top dla córy. Był to mój przerywnik od swetra Victory, który wkrótce okazał się robótką główną. Wymyśliłam, że jak top, to bez rękawów, z wykończeniem tunelikami, czyli I-cordem, no i może jeszcze z frędzelkami. Wyobrażałam sobie gotowy produkt na córce, na plaży, na Mierzeji Wiślanej.


Kiedy w zasadzie wszystko już wydziergałam, docelowa nosicielka złożyła zamówienie na sukienkę! Na szczęście, Bella od Alize jest bardzo wydajna, więc z zakupionych czterech motków wykorzystałam trzy i troszkę czwartego i dodziergałam wedle zamówienia.
Założyłam, że do tak ozdobnej góry sukieneczki będzie potrzebne wykończenie, które nie będzie konkurować. Postawiłam na delikatną falbankę, również wykończoną tunelikiem. Całość prezentowała się na czysto bardzo dziewczęco i subtelnie. Córce tak spodobała się dosychająca sukieneczka, że porwała ją z wieszaka i poleciała się bawić w lepienie budowli z błota. Sukieneczka zatem idealnie spełniła swoją funkcję wygodnego ciuszka do biegania po polach i lasach.


Muszę się przyznać, że jak nigdy nie powtarzam zrobionych wzorów, tak swetrów z tego wzoru zrobiłam już cztery i wcale mi się nie nudzi!




poniedziałek, 14 grudnia 2020

Czapka ryżem - estetyczne kończenie czapki

Osz w mordę. Kawał czasu.

Bo najpierw mnie wciągnął pierwszy w życiu ogród warzywny. Wszystko w nim rosło niesamowicie bujnie, chwasty też. 

Potem było lato, no a kto dzierga w lato. Ja w zasadzie nie, ale popełniłam jedną rzecz, o której napiszę, jak nie zapomnę.

Potem była jesień. Normalnie ludzie już wtedy dziergają, ale ja jestem inna i mam na to papier, także teges. 

No i zima przyszła już prawie. Raptem tydzień został do kalendarzowej, klimatyczna już za oknem, ziębi i bielą błyska.

Do rzeczy. Wpadłam tu na chwilę, bo jedna pani na jednej grupie fejsbukowej miała problem z czapką ryżem. Tak się składa, że patent opracowałam wczesną wiosną. Pomyślałam nawet wówczas, że dobrze by było patent puścić w świat. Jak się okazuje, napisałam nawet całkiem zgrabny szkielet posta blogowego, o którym zapomniałam, i który odkryłam logując się dzisiaj. Tyle wygrać, prawda?

Zatem po drobnych poprawkach redaktorskich dzielę się przepisem na wiosenną czapkę (ale nikt nie będzie sprawdzać, o jakiej porze roku ją będziecie nosić).

***

Wiosenna czapka - jak ładnie kształtować koronę 


Oto czapka. Lekka, oddychająca, kolorowa. Ma efektowny wzór, chociaż w pracy jest zupełnie nieskomplikowany.



Zrobiłam ją sobie w ramach przełamywania chandry włóczkowej. Jak wiecie z poprzedniego wpisu, udało się!

Jestem z tej czapki szczególnie zadowolona, ponieważ udało mi się ukształtować górę czapki tak, by wzór nie był zakłócony i ładnie leżał. Czapka na czubku głowy nie przylega idealnie, ma za to fałdki, które świetnie się sprawdzają przy mojej okrągłej twarzy.

Użyłam włóczki Fabel w kolorze białym i pstrokatym. Ścieg "broken seed stitch" przerabia się dwoma kolorami włóczki naprzemiennie. Jednym kolorem robimy rząd oczek prawych, drugim kolorem w kolejnym rzędzie - ryż.

Nabrałam sposobem włoskim 152 oczka i połączyłam do pracy w okrążeniach. Przerabiałam ściągaczem *1prawe przekręcone, 1 lewe* na drutach 2,5 mm przez 3 cm (wyszło 12 rzędów).

W następnym okrążeniu zmieniłam druty na 3mm i zaczęłam przerabiać samymi oczkami prawymi. Zmniejszyłam liczbę oczek do 144, przerabiając 2 oczka razem co 18 oczek.

W kolejnym okrążeniu przerabiałam oczka jak w ściegu ryżowym, prawe i lewe na zmianę. Ciągnęłam pracę ściegiem "broken seed stitch" przez kolejne 12-13 cm (wyszło 56 rzędów).

Kształtowanie czubka (korony, hłe hłe) czapki; tutaj istotne jest, że liczba oczek podzielna jest przez 12. Zmniejszanie liczby oczek będzie się odbywać w co drugim rzędzie, 6 razy w okrążeniu, poprzez przerobienie 3 oczek razem w ten sposób, że dwa oczka ściąga się z lewego drutu razem, jak do przerobienia na prawo, trzecie oczko przerabia się na prawo, dwa poprzednio ściągnięte na prawy drut oczka przeciągamy nad trzecim, przerobionym (double centered decrease).



Najpierw przerabiamy okrążenie w następujący sposób: 12 oczek ryżem, 1 oczko przełożyć bez przerabiania (można dać marker przy tym i każdym kolejnym przełożonym oczku), *przerobić 23 ryżem, przełożyć 1oczko bez przerabiania* 5 razy, dalej ryż do końca okrążenia. U mnie przełożone oczka znajdują się pomiędzy dwoma oczkami lewymi w tym i w każdym kolejnym rzędzie redukowania liczby oczek.

1) W następnym okrążeniu przerabiamy 11 oczek prawych, redukujemy 2 oczka, tak jak to opisałam wyżej (double centered decrease). Środkowa część redukcji oczek powinna wypaść nad oczkiem przełożonym z poprzedniego rzędu. Powtarzamy manewr z redukowaniem nad każdym kolejnym przeciąganym oczkiem z poprzedniego rzędu. Jeżeli włożyliście marker, łatwiej będzie to oczko zauważyć, chociaż manewrowanie z markerem przy tego typu redukcji oczek bywa kłopotliwe. Ja zrezygnowałam z markerów i postawiłam na super uważność w wypatrywaniu tych przeciągniętych/przełożonych oczek.

2) W kolejnym okrążeniu, dzierganym ryżem, wypatrujemy znowu środków podwójnej redukcji - te oczka znowu przekładamy bez przerobienia.

Pracując w ten sposób gubimy oczka zachowując wzór.przy okazji tworzy nam się ładna kolumna z przeciągniętych oczek. Redukujemy oczka aż będzie ich na tyle mało, żeby zamknąć czapkę igłą.




W mojej czapce powtórzyłam okrążenie 1 i 2 jeszcze 5 razy, po czym uznałam, że chcę przyspieszyć gubienie oczek. więc zaplanowałam dodatkowych 6 punktów redukcji liczby oczek.
Wyszło mi w koronie coś w rodzaju gwiazdki. Następnie igłą ściągnęłam ostatnie oczka i zabezpieczyłam końcówki nitki.
Jeśli szczegółowe notatki nie są zbyt czytelne, musicie po prostu pamiętać zasadę, że liczba oczek powinna być podzielna przez 6. W sześciu punktach symetrycznie powtarzamy w co drugim rzędzie redukcję oczek z trzech do jednego w zalinkowany powyżej sposób. W ten sposób bezpiecznie i ładnie dobrniecie do końca czapki a wzór ryżu pozostanie niezakłócony.
W razie pytań i uwag piszcie. Zaglądam tu częściej, niż publikuję. Na pewno zauważę każdy komentarz i z pewnością odpowiem na pytanie.
 
Powodzenia.