piątek, 30 grudnia 2011

Międzyświątecznie

Pozdrawiam międzyświatecznie z leśnych ostępów, gdzie internet rozwozi się beczkowozami a orły bieliki robią w charakterze ptactwa przydomowego.
Międzyświątecznie, bo same święta ledwo zauważyłam, i to nawet nie ze względu na znaczne oddalenie od cywilizacji, tylko z powodu ostrej infekcji zatok. Nie byłam z resztą w tym stanie odosobniona. Dokładnie to samo mieli wszyscy pozostali członkowie rodziny, za wyjątkiem Króliczka, który rozłożył się na ospę. Więc mimo pysznych potraw, opłatka i kolęd święta ledwo zauważyłam. I dopiero parę dni po Wigilii zorientowałam się, że nawet nie poczułam zapachu choinki... Z resztą nadal nie czuję.

Ale dość użalania się nad sobą. Skoro bowiem mam (znowu!) chwilkę, pochwalę się, że się szydełkować nauczyłam. SIC!
Szydełko było przez długi czas przedmiotem mej tęsknoty i nienawiści zarazem. Nijak nie potrafiłam pojąć, co to, jak to. Każda wzmianka we wzorku druciarskim o szydełku wzbudzała frustrację a coroczny wysyp szydełkowych gwiazdek - tęsknotę. Sytuacja była dla mnie bardzo trudna, bowiem zazwyczaj, za co nie chwycę, samo mi z rąk spływa. Żadna nowa umiejętność nie sprawiał mi problemu. Oprócz szydełkowania, które powszechnie uważane jest za banalnie proste.
Ale się zawzięłam. Spędziłam popołudnie z książką, szydełkiem i nitką w garści i, o rany!wyszłam poza dwa pierwsze rzędy! i następne! i skończyłam motyw!
Asem jeszcze nie jestem, ale całe dwie gwiazdki udało mi się ulpątać. Nie pokażę ich na razie, bowiem gwiazdki zostały podarowane, zanim zdążyłam sfotografować. Zdjęcia będą za kilka dni.

A poza tym, kiedy tylko zaraza trochę odpuściła, rzuciłam się na wzory norweskie. Zabawa kolorami spodobała mi się przy rękawiczkach, bakcyl się zadomowił. I dłubię. Najciekawsze momenty mam już za sobą, pozostała wykończeniówka w postaci korpusu i rękawków. A ponieważ nie starczy włóczki na chłopięcy sweterek, będzie dziewczęca tuniczka w tym samym rozmiarze. I też dobrze.



***
A z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę, żeby się wam udawało. O!.

czwartek, 1 grudnia 2011

Łapki

Rany, jak dawno nie miałam wolnego wieczoru, który bym mogła przeznaczyć na swobodne buszowanie w necie i nawet uzupełnienie własnego bloga... Praca, procesje do bram służby zdrowia, medytacje i pobożne życzenia wspomagające rekonwalescencje członków rodziny, zwyczajna, codzienna harówka - i człowiek pada na wyro jak kłoda. Na szczęście znalazła się chwila oddechu - więc chwytam tę chwilę i - proszę bardzo!
Nawiasem mówiąc okazało się, że w przygotowaniu w wersji roboczej czekają aż trzy posty do publikacji. Oto pierwszy z nich (czekał na publikację prawie dwa tygodnie...).

Udziabałam rękawiczusie. Projekt bardzo szybki i bardzo potrzebny. Napatrzyłam się takich rękawiczek u Lete i naszła mnie wreszcie wena, by rękawiczki dla malca sporządzić. Oto są:





Wzór darmowy, umieszczony tu.
Na rękawiczki zużyłam reszteczki wełny z moich zapasów (bo u mnie nadal trwa akcja 'odwłóczkowanie', chociaż żądza nabywania nowych wełen ssie). Z każdego koloru zostało mi może z półtora metra. Będzie na jakieś wyszywanki.
Wymyśliłam sobie, żeby niezbyt ciekawą zieleń podrasować czymś energetycznym, więc całość wyszła trochę w kolorach (pardon le mot) Halloween-owych, przez ten 'dyniowy' oranż.
Pierwszy raz w życiu skutecznie robiłam wzór wrabiany, pierwszy raz w życiu trzymając włóczkę w obu rękach (prawą narzucałam wełnę 'po angielsku'). Początkowo było jak na rodeo, ale po spruciu pierwszego ściągaczyka poszło jak z płatka.
Ściągaczyk wyszedł niestety zupełnie nieelastyczny. Niech mnie ktoś uświadomi, czy to dlatego, że dziergałam zbyt ścisło za mało luzu zostawiając drugiej nitce idącej z tyłu, czy też akurat dwukolorowy ściągacz nieelastycznością się właśnie charakteryzuje...
Niemniej jednak gotowy produkt spełnia swoją funkcję a właściciel go toleruje. Czyli do przodu.

***

A teraz z innej beczki. Nie takiej znowu zupełnie innej, bo też o rękawiczkach będzie.
Jakiś czas temu pisałam o ocieplaniu dzierganych akcesoriów zimowych, coby łapki i uszka nie poodpadały z zimna. Temat jednym się spodobał, inni byli lekko przestraszeni wizją rzekomego ogromu pracy, jaki należałoby włożyć, by ocieplany udzierg wyprodukować.
Muszę się przyznać, że samo ocieplanie dzianin chodziło mi po głowie już od dawna i długo poszukiwałam różnych patentów. Gdzieś kiedyś, bodaj w komentarzach na 'Prząśniczce' mignął mi wpis o ocieplaniu runem, ale jakoś autorka wpisu nie pociągnęła tematu, więc trop mi się urwał. Nawet zamierzałam publicznie, w poście, zaapelować, by ktokolwiek wiedzący coś na ten temat się odezwał i oświecił, ale cóż to?
Okazało się, że akuratnie na Ravelry ktoś uprzejmy wrzucił wzór i patent na rękawice ocieplane runem, i to jeszcze za darmo i z tutorialem. Wprawdzie po angielsku, ale zdjęcia mówią same za siebie. Wzór tu (link do bloggera - nie trzeba mieć konta na Ravelry).
Jeśli więc kogoś przeraża podszywanie, może skorzystać z innej metody.

No to do następnego, mam nadzieję szybkiego...

niedziela, 16 października 2011

Cykada

Znowu miałam przyjemność testować wzór autorstwa Lete. Tym razem do zrobienia był sweterek dziecięcy z długim rękawem. Jak zwykle u Lete, robótka jest całkowicie bezszwowa (no, może za wyjątkiem graftingu pod pachami). I kiedy ma się odpowiednie druty, włóczkę oraz głowę na miejscu, można rzecz skończyć w mgnieniu oka.



Mnie nawaliło we wszystkich powyższych kategoriach, dlatego Cykadę dziergałam dłużej. Najbardziej zaś brakowało głowy na karku. Niestety, zawiesiła mi się umiejętność czytania ze zrozumieniem, a która dziewiarka nie ma w głowie, ta ma w rękach...
Ale jest. Skończony i dla odmiany, pasuje.



Dziergałam z włóczki Opus Polo. Nie powala ta włóczka jakąś specjalną jakością, skład ma taki sobie (pół na pół wełna z akrylem), rozdwaja się w trakcie pracy, ale wszystkie te niedoskonałości rekompensowane są przez piękny kolor. Żywa czerwień, twarzowa i dobrze wyglądająca w każdym świetle. Zwłaszcza korzystnie wygląda w promieniach zachodzącego słońca, kiedy to przybiera przyjemny, rudy odcień.
Jednak na nic ta reklama, gdyż producent odświeżył gamę kolorystyczną włóczki i tego koloru dostać już nie sposób. Szkoda.

Na osłodę przedstawiam jedyne zdjęcie, jakie się udało zrobić podczas 'pozowania' w wymarzonej wprost lokalizacji do sesji zdjęciowej, czyli w ptaszarni warszawskiego zoo.



Nic nie widać, to prawda. Ale i tak jest fajne ;-)

piątek, 14 października 2011

Kiedy (II)



Kiedy twoje Bardzo Małoletnie dziecko budzi się w nocy z krzykiem "Druty!... Druty!...", wiedz, że coś się dzieje.
Twój nałóg nie oddziałuje tylko na ciebie, uderza również w twoich bliskich...

***
Merde!


Mole mam w domu, tak? Nawet nie wiem, z której strony mam zacząć to naprawiać.

***
Merde (II)!



Próbuję właśnie kończyć sweterek dla Małoletniego, ale lecę na oparach włóczki. A kolor był się wyprzedał ze wszystkich miejsc.

***
Na pocieszenie zapisałam się na po trzykroć smakowite candy u Marty.

piątek, 30 września 2011

Poradniczek zmarzniętej dziewiarki

Z komentarzy pod poprzednim postem wynika, że wiele dziewiarek cierpi chłód we własnoręcznie zrobionych czapkach, tak więc ten wycinek świata wymaga natychmiastowego poprawienia, tym bardziej, że zima już za pasem. Bo to żadna przyjemność, kiedy wiatr hula między oczkami.

Na początek o samej technice.
Jak wspominałam wcześniej, do robótki należy dobrać włóczkę najlepiej wełnianą, lub wełnianą z niewielką domieszką włókien sztucznych. To oczywiste, co powiem, ale tylko naturalne włókna zapewniają komfort cieplny. Biorąc pod uwagę nakład pracy nad czapką lub innym akcesorium wykonanym tą technika, po prostu nie opłaca się używać włóczek, które nie zapewniają ciepła.
Jeżeli chodzi o druty, dobrze jest dobrać rozmiar nie większy, niż 3.5, a to dlatego, że podszywanie jest bardziej efektywne i estetyczne (że już nie wspomnę o względach praktycznych), jeśli pętelki będą mniejsze.

A teraz do meritum.
Przygotowałam dla celów instruktażu próbkę. Wydziergana jest na drutach rozm.4, a podszywać będę białą włóczką - dla większej czytelności przekazu.


Próbka wydziergana jest wzorem ściągaczowym *2 op, 1 ol*. Najbardziej interesuje nas jednak lewa strona, która przedstawia się tak, jak poniżej - czyli wzór *1 op, 2 ol*:


Do podszywania używamy "drabinek", powstałych z kolumn prawych oczek (pracujemy oczywiście na lewej stronie dzianiny).
Z motka włóczki przeznaczonej do podszywania odcinamy kawałek o długości, jaką uznamy wygodną do pracy z igłą. Nawlekamy na igłę. Zaczynamy podszywanie łapiąc brzegi "drabinki" (pracujemy pojedynczą nicią):


Końcówki nici mocujemy pod podszyciem:


Igłę prowadzimy na okrętkę, bacząc, by nie zaciągać nitki zbyt mocno. Zdjęcie pokazuje, jak najwygodniej jest trzymać dzianinę:


Skończywszy jeden rządek, przechodzimy do następnego:


Nitka się kończy? Żaden problem. utykamy końcówkę pod podszyciem:


... i bierzemy następną. Tak wygląda zabezpieczony koniec nitki, no i całość robótki.


Jak widać, technika jest dużo prostsza w wykonaniu, niż jej opisywanie.
Nie musicie się przejmować końcówkami nitek, nie trzeba ich dodatkowo zabezpieczać. Upchnięte pod podszyciem będą się doskonale trzymać.

Przy podszywaniu czapki najłatwiej jest oczywiście zrobić otok, kombinacja alpejska zaczyna się przy robieniu środka. Ponieważ czapka jest robiona wzorem ściągaczowym, trzeba się trochę nagimnastykować przy zakańczaniu, by utrzymać wzór ściągaczowy jak najdłużej. Wydaje się, że zwyczajowe sciągnięcie wszystkich oczek i zakończenie czapki w ten sposób nie będzie współgrało z techniką podszywania.

***

Poniżej podaję moje zapiski z pracy nad Superczapą wersja 1.0. Jeśli coś jest nieczytelne, proszę o sygnał - się poprawi.

Na króliczkową superczapę nabrałam 108 oczek. Z góry mówię, że po ostatecznej obróbce jest na niego za duża, pasowałaby na kilkulatka. Zatem w przygotowaniu króliczkowa superczapa wersja 2.0.

Użyłam sposobu nabierania, który po angielsku nazywa się backwards loop cast on method, a po polsku nie mam pojęcia. Może ktoś mnie poratuje i podpowie?
W zasadzie można użyć zwyczajnej metody nabierania oczek, tyle że ta, o której pisałam wcześniej daje większą elastyczność brzegu, i chyba trochę lepiej wygląda z tym wzorem.
Całą czapkę przerabia się wzorem ściągaczowym *2 op, 1 ol*. Pierwszy rząd to droga przez mękę, ale później dzierga się zupełnie normalnie.
Swoja superczapę dziergałam w okrążeniach przez 14 cm, następnie zaczęłam kombinowane gubienie oczek, by zachować tak długo, jak to możliwe wzór ściągaczowy, no i żeby góra ładnie wyglądała.
Od tego momentu robiłam tak (po kolei rzędy):

1. co 9 oczko przerabiałam 2 op razem (czyli co trzecie powtórzenie wzoru) (96 oczek na drucie);
2. *2op, 1ol, 1op, 1ol, 2op, 1ol* (czyli tak, jak schodzą z drutu);
3. *2op, 1op, 1ol, 2op razem, 1ol* (84 oczka na drucie);
4. *2op, 1ol, 1op, 1ol, 1op, 1ol* (czyli tak, jak schodzą z drutu);
5. *2op razem, 1ol, 1op, 1ol, 1op, 1ol* (72 oczka na drucie);
6. *z 3 oczek jedno, przerobić następnych 9 tak, jak schodzą z drutu* (60 oczek na drucie)
7. *przerabiać oczka tak, jak schodzą z drutu*;
8. przerobić 4 oczka tak, jak schodzą z drutu, *z 3 oczek 1, przerabiać oczka tak, jak schodzą z drutu*, przerobić ostatnie 3 oczka tak, jak schodzą z drutu; (48 oczek)
9. *z 3 oczek 1, 1 ol* (24 oczka)
10. *2 op razem*, uciąć włóczkę zostawiając ok 20 cm, przeciągnąć ogonek przez pozostałe oczka, ściągnąć i wszyć po lewej stronie robótki.