Piszę mało, za to dużo robię, jak na Rękodzielniczkę przystało. Ostatnio mnie wzięło na szycie, i to na dodatek ręczne. Już się tłumaczę: maszyny sprawnej pod ręką niet (singerowi należy się fachowy przegląd) a potrzeba pilna była. A poza tym szyć ręcznie lubię. Złapałam bakcyla jakiś czas temu i wyleczyć się nie mogę.
Bytujemy sobie ostatnio z Króliczkiem w leśnych ostępach, więc wózeczek spacerowy ma ograniczone zastosowanie. Jak mówię, że ostępy, to ostępy - brzeg jeziora pod jednym oknem, rezerwat przyrody pod drugim, a przez podwórko wiedzie ścieżka dzików. I łosi, okazjonalnie.
W życiu trzeba sobie radzić, zatem poradziłam sobie szyjąc nosidło.
Wzór to najprostszy pod Słońcem chiński mai-tai, miękkie nosidło składające się z prostokąta i pasów materiału. Poszły na niego 2 metry najzwyklejszej bawełny, niemal do ostatniego skrawka tak więc koszt projektu to ok.30 zł plus robocizna. Korzystałam z tego
tutorialu .
Ponieważ zależało mi na czasie, więc moje nosidło jest najprostszym, jakie może być. Ale sprawdza się znakomicie (choć w przyszłości dobrze by było pomyśleć nad wypełnieniem pasów w części ramionowej, tak dla wygody). I Króliczek też je polubił.
Nosidło wygląda w użyciu wygląda tak:
Mai tai jest przeznaczony dla dzieci, które potrafią już samodzielnie siedzieć (czyli od około 8 miesiąca życia) i są niezłą alternatywą dla chust wiązanych (ten, kto opanowywał 4.5 metra chusty wie, o czym mówię).
***
Lete wyróżniła mój blog jako fajne miejsce w sieci, za co serdecznie dziękuję. Jest mi naprawdę niezmiernie miło.
Ponieważ jednak jestem z tych, co robią fochy przy wyróżnieniach i podobnych zabawach blogowych, nie przekazuję pałeczki dalej, z powodów już kiedyś
wskazanych.