niedziela, 31 lipca 2011

Pokusa czyha wszędzie

Chwilowo jestem na przymusowym włóczkowym detoksie. Wiem, ze w najbliższych miasteczkach nie mam co liczyć na wypasione szafki w włóczką w pasmanteriach. Ale na człowieka owładniętego nałogiem pokusa czyha wszędzie, nawet w leśnych ostępach.



Już zwykły sznurek do wiązania siana daje pretekst do burzliwych rozważań, co by z niego i na jakich drutach...


...zwłaszcza, kiedy się spojrzy na wydajność.

A wy? Macie jakieś szalone dziergalnicze pomysły na sznurek do snopowiązałki?

czwartek, 28 lipca 2011

Candy u Izy z Kidowa

Zapisałam się w ostatniej chwili na Urodzinowe Candy u Izy z Kidowa. Może tym razem dopisze mi szczęście?

poniedziałek, 25 lipca 2011

Nosidło

Piszę mało, za to dużo robię, jak na Rękodzielniczkę przystało. Ostatnio mnie wzięło na szycie, i to na dodatek ręczne. Już się tłumaczę: maszyny sprawnej pod ręką niet (singerowi należy się fachowy przegląd) a potrzeba pilna była. A poza tym szyć ręcznie lubię. Złapałam bakcyla jakiś czas temu i wyleczyć się nie mogę.

Bytujemy sobie ostatnio z Króliczkiem w leśnych ostępach, więc wózeczek spacerowy ma ograniczone zastosowanie. Jak mówię, że ostępy, to ostępy - brzeg jeziora pod jednym oknem, rezerwat przyrody pod drugim, a przez podwórko wiedzie ścieżka dzików. I łosi, okazjonalnie.
W życiu trzeba sobie radzić, zatem poradziłam sobie szyjąc nosidło.



Wzór to najprostszy pod Słońcem chiński mai-tai, miękkie nosidło składające się z prostokąta i pasów materiału. Poszły na niego 2 metry najzwyklejszej bawełny, niemal do ostatniego skrawka tak więc koszt projektu to ok.30 zł plus robocizna. Korzystałam z tego tutorialu .
Ponieważ zależało mi na czasie, więc moje nosidło jest najprostszym, jakie może być. Ale sprawdza się znakomicie (choć w przyszłości dobrze by było pomyśleć nad wypełnieniem pasów w części ramionowej, tak dla wygody). I Króliczek też je polubił.

Nosidło wygląda w użyciu wygląda tak:




Mai tai jest przeznaczony dla dzieci, które potrafią już samodzielnie siedzieć (czyli od około 8 miesiąca życia) i są niezłą alternatywą dla chust wiązanych (ten, kto opanowywał 4.5 metra chusty wie, o czym mówię).

***

Lete wyróżniła mój blog jako fajne miejsce w sieci, za co serdecznie dziękuję. Jest mi naprawdę niezmiernie miło.



Ponieważ jednak jestem z tych, co robią fochy przy wyróżnieniach i podobnych zabawach blogowych, nie przekazuję pałeczki dalej, z powodów już kiedyś wskazanych.


czwartek, 14 lipca 2011

Eye candy

Nie robię na drutach.



Maliny pozyskuję, przetwarzam i konsumuję.

Kto żyw, niech bieży do lasu, gdyż tego roku jest malinowy urodzaj!