Lato ma się ku końcowi. Zaliczyliśmy z Króliczkiem wspaniały miesiąc na Mazurach:
...potem cudowne dwa tygodnie nad Bugiem:
...a teraz, po powrocie do domu pracowicie przygotowujemy się do jesieni. Czas skompletować jesienną wyprawkę dla malucha, przygotować się do zmian organizacyjnych w rodzinie.
Jest to również dobry moment na podsumowania.
Ponieważ to blog rękodzielniczy, dzielę się wynikami podsumowania w włóczkowej materii.
Otóż włóczek ci u mnie dostatek. A raczej klęska urodzaju. To konstatacja znakomitej większości włóczkomaniaczek, Ameryki nie odkrywam. Przyznaję, że dopada mnie frustracja, kiedy podczas jakichś porządków albo poszukiwań w szafach znienacka wypada na mnie zakitrana plastikówka z kilkoma motkami tego lub owego, o zapomnianym już przeznaczeniu.
Ponieważ to blog rękodzielniczy, dzielę się wynikami podsumowania w włóczkowej materii.
Otóż włóczek ci u mnie dostatek. A raczej klęska urodzaju. To konstatacja znakomitej większości włóczkomaniaczek, Ameryki nie odkrywam. Przyznaję, że dopada mnie frustracja, kiedy podczas jakichś porządków albo poszukiwań w szafach znienacka wypada na mnie zakitrana plastikówka z kilkoma motkami tego lub owego, o zapomnianym już przeznaczeniu.
Nazbierało się tego dwa kartony. Kilka dodatkowych wyżej wspomnianych plastikówek nie wygądałoby wyjściowo na zdjęciu, ale są na stanie. Wiem, nie biję rekordów, ale to i tak więcej, niż jestem w stanie na bieżąco przerabiać. Postanowiłam zatem tej jesieni nie kupować nic nowego. Pod żadnym pozorem.
Po prostu - odwłóczkowanie.