Przestawił mi się w głowie jakiś prztyczek ostatnio i chcę swetrów dla siebie. To nie
było do tej pory takie oczywiste, że skoro jestem dziewiarką, to mam furę
swetrów. Wiadomo, szewc bez butów chodzi.
Na pierwszy ogień zachciało mi się takiego zupełnie zwykłego
swetra rozpinanego, dobrego na piesze wycieczki. W dzisiejszych czasach
znalezienie wzoru w internetach nie nastręcza większych trudności, więc szybko
dość trafiłam na wydanie Knitty z 2013 roku, a w nim na wzór idealnegonajzwyklejszego rozpinanego swetra. Co mnie w nim urzekło? Kontrastowe guziki.
Zamierzam sobie zrobić sweter ściśle według wzoru, dokładnie kopiując stylówkę,
ponieważ ta stylówka gra unisono z tą nuta, która gra u mnie w głowie. Czyli
jest bardzo „moja”.
Wełna na stanie: alpaca dropsa zmiksowana z fabelem dropsa,
obie brązowe. Próbka idealna. Druty 4,5 mm, żeby się za bardzo nie napracować.
I dzierganie w częściach.
Ja wiem, dziś dzierganie swetra w częściach jest mało
popularne. Nikt tego nie chce robić. To wymaga dodatkowej pracy, że już nie
wspomnę o zwiększonej liczbie oczek lewych, które tez nie cieszą się powszechną
sympatią. Niemniej ja się zdecydowałam i już spieszę się wytłumaczyć.
Otóż motylem to ja nie jestem, tych oczek w obwodzie w
jednym rządku muszę przerobić znaczną ilość. Dlatego wolę sobie rozłożyć pracę
na etapy. Sweter dziergany w całości szybko przestaje być projektem przenośnym,
stąd jak wyżej. A poza tym wszystkim szwy są dobre dla dzianiny, zwłaszcza
takiej „zwyklakowej”. Stabilizują ją. Porządkują wizualnie sylwetkę, a to mi
akurat pasuje. Dlatego też będę zszywać. O postępach będę donosić na łamach
niniejszego bloga.
Z przyjemnością będę obserwować postępy.
OdpowiedzUsuńOpis wskazuje na niezwykłego zwyklaka :))
Pozdrawiam.
To prawda, że dużo sobie obiecuję po tym dziele. Plecki już udziabane, i 3/4 przodu. Rękawki w najbliższych planach.
OdpowiedzUsuń