poniedziałek, 14 grudnia 2020

Czapka ryżem - estetyczne kończenie czapki

Osz w mordę. Kawał czasu.

Bo najpierw mnie wciągnął pierwszy w życiu ogród warzywny. Wszystko w nim rosło niesamowicie bujnie, chwasty też. 

Potem było lato, no a kto dzierga w lato. Ja w zasadzie nie, ale popełniłam jedną rzecz, o której napiszę, jak nie zapomnę.

Potem była jesień. Normalnie ludzie już wtedy dziergają, ale ja jestem inna i mam na to papier, także teges. 

No i zima przyszła już prawie. Raptem tydzień został do kalendarzowej, klimatyczna już za oknem, ziębi i bielą błyska.

Do rzeczy. Wpadłam tu na chwilę, bo jedna pani na jednej grupie fejsbukowej miała problem z czapką ryżem. Tak się składa, że patent opracowałam wczesną wiosną. Pomyślałam nawet wówczas, że dobrze by było patent puścić w świat. Jak się okazuje, napisałam nawet całkiem zgrabny szkielet posta blogowego, o którym zapomniałam, i który odkryłam logując się dzisiaj. Tyle wygrać, prawda?

Zatem po drobnych poprawkach redaktorskich dzielę się przepisem na wiosenną czapkę (ale nikt nie będzie sprawdzać, o jakiej porze roku ją będziecie nosić).

***

Wiosenna czapka - jak ładnie kształtować koronę 


Oto czapka. Lekka, oddychająca, kolorowa. Ma efektowny wzór, chociaż w pracy jest zupełnie nieskomplikowany.



Zrobiłam ją sobie w ramach przełamywania chandry włóczkowej. Jak wiecie z poprzedniego wpisu, udało się!

Jestem z tej czapki szczególnie zadowolona, ponieważ udało mi się ukształtować górę czapki tak, by wzór nie był zakłócony i ładnie leżał. Czapka na czubku głowy nie przylega idealnie, ma za to fałdki, które świetnie się sprawdzają przy mojej okrągłej twarzy.

Użyłam włóczki Fabel w kolorze białym i pstrokatym. Ścieg "broken seed stitch" przerabia się dwoma kolorami włóczki naprzemiennie. Jednym kolorem robimy rząd oczek prawych, drugim kolorem w kolejnym rzędzie - ryż.

Nabrałam sposobem włoskim 152 oczka i połączyłam do pracy w okrążeniach. Przerabiałam ściągaczem *1prawe przekręcone, 1 lewe* na drutach 2,5 mm przez 3 cm (wyszło 12 rzędów).

W następnym okrążeniu zmieniłam druty na 3mm i zaczęłam przerabiać samymi oczkami prawymi. Zmniejszyłam liczbę oczek do 144, przerabiając 2 oczka razem co 18 oczek.

W kolejnym okrążeniu przerabiałam oczka jak w ściegu ryżowym, prawe i lewe na zmianę. Ciągnęłam pracę ściegiem "broken seed stitch" przez kolejne 12-13 cm (wyszło 56 rzędów).

Kształtowanie czubka (korony, hłe hłe) czapki; tutaj istotne jest, że liczba oczek podzielna jest przez 12. Zmniejszanie liczby oczek będzie się odbywać w co drugim rzędzie, 6 razy w okrążeniu, poprzez przerobienie 3 oczek razem w ten sposób, że dwa oczka ściąga się z lewego drutu razem, jak do przerobienia na prawo, trzecie oczko przerabia się na prawo, dwa poprzednio ściągnięte na prawy drut oczka przeciągamy nad trzecim, przerobionym (double centered decrease).



Najpierw przerabiamy okrążenie w następujący sposób: 12 oczek ryżem, 1 oczko przełożyć bez przerabiania (można dać marker przy tym i każdym kolejnym przełożonym oczku), *przerobić 23 ryżem, przełożyć 1oczko bez przerabiania* 5 razy, dalej ryż do końca okrążenia. U mnie przełożone oczka znajdują się pomiędzy dwoma oczkami lewymi w tym i w każdym kolejnym rzędzie redukowania liczby oczek.

1) W następnym okrążeniu przerabiamy 11 oczek prawych, redukujemy 2 oczka, tak jak to opisałam wyżej (double centered decrease). Środkowa część redukcji oczek powinna wypaść nad oczkiem przełożonym z poprzedniego rzędu. Powtarzamy manewr z redukowaniem nad każdym kolejnym przeciąganym oczkiem z poprzedniego rzędu. Jeżeli włożyliście marker, łatwiej będzie to oczko zauważyć, chociaż manewrowanie z markerem przy tego typu redukcji oczek bywa kłopotliwe. Ja zrezygnowałam z markerów i postawiłam na super uważność w wypatrywaniu tych przeciągniętych/przełożonych oczek.

2) W kolejnym okrążeniu, dzierganym ryżem, wypatrujemy znowu środków podwójnej redukcji - te oczka znowu przekładamy bez przerobienia.

Pracując w ten sposób gubimy oczka zachowując wzór.przy okazji tworzy nam się ładna kolumna z przeciągniętych oczek. Redukujemy oczka aż będzie ich na tyle mało, żeby zamknąć czapkę igłą.




W mojej czapce powtórzyłam okrążenie 1 i 2 jeszcze 5 razy, po czym uznałam, że chcę przyspieszyć gubienie oczek. więc zaplanowałam dodatkowych 6 punktów redukcji liczby oczek.
Wyszło mi w koronie coś w rodzaju gwiazdki. Następnie igłą ściągnęłam ostatnie oczka i zabezpieczyłam końcówki nitki.
Jeśli szczegółowe notatki nie są zbyt czytelne, musicie po prostu pamiętać zasadę, że liczba oczek powinna być podzielna przez 6. W sześciu punktach symetrycznie powtarzamy w co drugim rzędzie redukcję oczek z trzech do jednego w zalinkowany powyżej sposób. W ten sposób bezpiecznie i ładnie dobrniecie do końca czapki a wzór ryżu pozostanie niezakłócony.
W razie pytań i uwag piszcie. Zaglądam tu częściej, niż publikuję. Na pewno zauważę każdy komentarz i z pewnością odpowiem na pytanie.
 
Powodzenia.



poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Victory - sukces wymaga pracy

Miesiąc temu z górką wzięłam sobie do serca konieczność ograniczania kontaktów towarzyskich. Spakowałam się na dwa tygodnie i wybyłam z miasta w strony tak jakby rodzinne. Po paru dniach przestałam śledzić wykresy ekspotentne, a skupiłam na tym, co mam do roboty wokół siebie. Jako że włóczkowstręt odpuścił, najpierw wydziergłam czapkę. Była mi potrzebna. Przy okazji okazało się, ze znowu mogę czerpać radość z planowania, dziergania i wykańczania dzianin. No i z noszenia ich, oczywiście.
Ponieważ wzięłam ze sobą trochę zapasów dziewiarskich, zachciało mi się dziergać dalej. Wzięłam się za Victory sweater.




Ciekawa sprawa, czemu w ogóle wzięłam się za ten model. Fakt, szukałam czegoś z okrągłym karczkiem, ciągnęło mnie również do wzorów wrabianych, ale chyba najbardziej mnie ujęła historia tego projektu - pokonanie ciężkiej choroby. Zagrało mi to w duszy, ponieważ ja sama też się czuję rekonwalescentką. Rok temu czułam się fatalnie i miałam wrażenie, że ja, moje ciało i umysł, staczają się po równi pochyłej. Nie za szybko, nie alarmująco, ale jednak. Okazało się, że choruję na depresję. Poczułam, że nie chcę, żeby moje życie, zdrowie, wszystko właściwie, powoli osuwało się w otchłań nicości i nie-istnienia. Znalazłam motywację, by sobie jakoś pomóc. Uczyłam się i trenuję wciąż traktowanie siebie fair, szacunku dla siebie i swojego istnienia; odpuszczanie sobie często wyimaginowanych win; różnych takich... Uzupełniam biochemiczne braki w organizmie. Tworzę sobie w miarę możliwości zdrowsze środowisko. Powoli, powoli, wróciły mi chęć do robienia czegokolwiek, chęć do robienia czegoś dla przyjemności, możliwość czerpania przyjemności z tego co się udało zrobić. Mogę znowu czytać. Na dzierganie musiałam długo czekać, ale też wróciło. I znowu cieszy.

Zachciało mi się swetra. Mam znowu siłę do tego, by sobie wyobrazić, jak będzie wyglądał zrobiony z włóczki, którą mam. Żeby zaplanować etapy. Żeby cierpliwie robić rządek po rządku. Żeby czasem się cofnąć i naprawić błąd. Albo żeby zaakceptować jakiś niewielki błąd, który nie będzie miał wpływu na ostateczną noszalność. W końcu, jak sobie mówię, robienie swetra to nie wyższa matematyka.



Odbyłam ze sobą krótką bitwę w myślach, jaki rozmiar wybrać: czy taki, w który się wbiję, ale mogę nie czuć się komfortowo, czy większy, bo podobno nie ma czegoś takiego, jak za duży sweter. Musicie bowiem wiedzieć, że do niedawna dzierganie dużych rzeczy mnie przerastało. Nie miałam cierpliwości wyrabiać tych wszystkich oczek. Chyba tym razem zwyciężyła we mnie chęć rzeczywistego noszenia własnego udziergu (no, z tym też bywał problem).

Wydziergałam już karczek. Wydawało mi się, że trwa to wieki, a wg ravelry wyszło, że tylko dwa tygodnie. Robórkę zamknęłam bawełnianą nitką i wrzuciłam do uprania. W końcu dobrze było sprawdzić, czy ten kłąb dzianiny na drutach ze zbyt krótką żyłką przypomina coś noszalnego. Victory! Przypomina :-)

Robię kilka dodatkowych rundek dżersejem, żeby przedłużyć karczek. Nie chcę, żeby sweter byl bardzo obcisły. Teraz już w zasadzie zostały mi same "filmowe" etapy: morza prawych oczek, prawie że oceany, biorąc pod uwagę rozmiar.

Sama jestem ciekawa, ile czasu mi to zajmie.

***
Dziękuję wam, drodzy czytelnicy, za te ciepłe słowa pod poprzednim wpisem. Kiedy żywy człowiek się odezwie, daje mi to zupełnie inny, dużo pełniejszy wymiar satysfakcji z tego, co na tym blogu się dzieje.

środa, 1 kwietnia 2020

Pustką i chłodem wieje po kątach tego bloga.
Tak jakby właściciel opuścił swój dom na więcej niż pół roku. Woda w kranach przyrdewiała, ściany wyziębione, trupki owadów leżą na parapecie okna, a szyby okienne poznaczone zostały smugami deszczu...
Obraz ten dość wiernie odpowiada temu, co działo się w mojej duszy przez ostatnie miesiące...
Ale wróciłam. Rozpalam w piecu kaflowym; czekając aż ciepło zacznie się od niego rozchodzić, dokonuję pierwszych porządków.
Witaj z powrotem, blogowanie, witajcie czytelnicy.