Uwaga, to drugi post w ciągu ostatnich siedmiu dni! Wygląda na to, że współczynnik ekshibicjonizmu wraca mi do porzedniego poziomu i stabilizuje się ;-)
Przedstawiam więc efekty sesji zdjęciowej pt. "Ciepło-zimno". Wionące chłodem zdjecia prawie-plenerowe (balkon to nie plener, ale gdy się nie ma co sie lubi...) przeplatane są dla ocieplenia obrazami we wnętrzu.
Jak sygnalizowałam w poprzednim poście, powoli wracam do wełen, a nawet włóczek. W ramach "terapii", czy też może "rekonwalescencji" po włóczkowstręcie zaczęłam od projektu prostego, ale za to wdzięcznego. Kto buszuje na Ravelry, może zajrzeć tu po szczegóły. Sam wzór jest w sam raz do dziergania relaksacyjnego. Monotonia oczek prawych złamana jest tu i ówdzie narzutami, gubieniem i dobieraniem oczek. Zgubić się trudno, odnaleźć łatwo. Dodatkowo, mój szalik zrobiony jest z włóczki tweedowej, co pozwala zamaskować ewentualne niedoróbki.
Ponadto zabrałam się do reanimacji dogorywających w szafie i po kątach rozmaitych projektów. Dizś pokazuję romantycznie nazwany bliźniaczy projekt - "Gwiazda Zaranna" i "Gwiazda Wieczorna". "Gwiazdy" zrobione są według prostej recepty na szal jednomotkowy, wzbogaconej o koraliki wplecione w bordiurę* - przezroczyste z tęczowym połyskiem dla Zarannej i "benzynki" dla Wieczornej. Post factum, znaczy po udzierganiu, okazało się, że koraliczki oprócz funkcji dekoracyjnej spełniają dodatkowo bardzo praktyczną rolę. Ponieważ włóczka zawiera homeopatyczną ilość wełny, więc blokuje się średnio, a koraliki lekko obciążając chustę pozwalają na wyeksponowanie bordiury.
Zaranną można było obejrzeć jeszcze latem na mojej stronce Ravelry - wpradzie w stanie niezblokowanym i nierozłożonym, ale ponieważ projekt jest bliźniaczy, więc bez drugiej chusty to się nie liczy.
Wieczorna zaś została zaczęta pół roku temu, skończona tydzień temu. Wiadomo dlaczego.
Wieczorna zaś została zaczęta pół roku temu, skończona tydzień temu. Wiadomo dlaczego.
A oto efekt końcowy (zdjęcia makro bordiury polecam powiekszyć - wówczas koraliczki stają się bardziej widoczne).
*) A teraz kilka słów od siostry prowadzącej. Łatwo da się zauważyć, że od kilku miesięcy szanowne współdziergaczki w większym lub mniejszym stopniu ogarnęła mania dziergania szali lekkich, zwiewnych i powabnych. Co i rusz na którymś blogu pojawia się orgiastycznie piękny kawał rękodzieła, wprowadzając ogladających w niemy zachwyt, dziką zawiść, czy inne równie silnie emocjonalnie nacechowane stany.
Niestety, nie mogę pojąć, dlaczego w opisach tychże arcydzieł pojawia się słowo "border", obco i kanciaście brzmiący przeszczep z języka angielskiego. Wszak w naszym języku zadomowiło się już dawno (w dziewiętnastym, osiemnastym wieku?) słówko o źródle francuskojęzycznym, o brzmieniu szlachetniejszym i jakby bardziej wyrafinowanym, czyli "bordiura".
Zatem będę przełamywać i znosić panowanie "borderów", a propagować koronkową i zwiewną "bordiurę".
Szale jednomotkowe bardzo piękne, proste i delikatne. Koraliki dyskretne.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że upewniłaś mnie w tym, że bordiura, to właściwe określenie (nie byłam pewna). Kilka razy napisałam "border" i rzeczywiście brzmi kanciaście!
Dzięki za szybki i miły komentarz. Juz byłam bliska załamania, że przez przedłuzające milczenie skazałam się na niebyt sieciowy ;-)
OdpowiedzUsuńoj, przyznaję się do tych borderów! winna:) i kiedy sobie przypomnę, że zdarzało mi się ganić sistrzenicę za "wow" to az chcę ukryć się w najmniejszej mysiej norce!
OdpowiedzUsuńszale urocze. dobrze, że coś skrobnęłas - przekonałam się "naocznie" ze jesteś cała i zdrowa, i ślicznie wyglądasz:)
pozdrawiam
Dzięi za zwrócenie uwagi - z tą bordiurą masz 200% racji
OdpowiedzUsuńKalina
Cudne Ci to wyszło, chusta jest wręcz apetyczna a koraliki świetnie uzupełniły całość. :)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to sio z tego balkonu bo się zaziębisz :P
Jak zawsze można na Ciebie liczyć w kwestii naszej mowy ojczystej ( chwała Ci za to, nie jestem wybrykiem natury i purystką językową), sama się zastanawiałam skąd ten border i czym różni się od bordiury. Moim faworytem jest nadal zapiątek. Ślicznie wyglądasz, służy Ci ta ciąża. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńSzale fajne... a Ty w ciazy jeszcze fajniejsza!
OdpowiedzUsuńJa chyba tylko polwinna, bo pamietam, ze slowa "bordiura" chyba jednak pare razy gdzies uzylam :-P A, i glupie pytanie - co to jest ten zapietek??? :-D
Pozdrowienia najmocniejsze! B
I love this color.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że bordiura, które to słowo, zdaje się pochodzi z francuskiego (z Francji do nas przywędrowało, zanim przybył do nas ten anglojezyczny chwast - border).Także jakoś dziwnie się czułam, kiedy ja uparcie pisałam bordiura, a wszyscy inni border i zaczynałam wątpić czy to ja mam rację. Anglicyzmy w słowniku robótkowym biorą się stąd, że wiele młodych adeptek tej sztuki (robótkowej szutki) korzysta z anglojęzycznych książek i tłumaczeń, które prawdę mówiąc, są tak skomplikowane i zaciemniają niesamowicie niekiedy bardzo proste opisy.
OdpowiedzUsuńAleż się zapędziłam w tym komentarzu...