Buszowanie po stronie Yarnover przyniosło niezłe żniwo. Znalazłam kilka fantastycznych szali oraz wzór, który idealnie „wstrzelił się” w moje zapasy. Chodzi o „szal-jednomotkowiec”, do zrobienia którego wykorzystuje się włóczkę o długości 270 jardów, czyli circa 250 metrów. A ja akurat mam dwa motki po 270 metrów, całkiem do rzeczy włókno z moherem i wełną (po 20% + 60% akrylu), w eleganckim kolorze szarym. Mam też koraliki jasne oraz ciemne, dobrze współgrające z kolorem i fakturą włóczki. Wymyśliłam sobie, że zrobię bliźniaczy projekt, a właściwie siostrzany. Coś a la Gwiazda Wieczorna i Gwiazda Zaranna (no proszę, przy okazji pisania wymyśliła mi się nazwa, ależ jesteśmy kreatywni, mwahahaha :> ).
Uwaga, w związku z licznymi prośbami o podanie recepty na jednomotkowca podaję link do wzoru (wersja angielskojęzyczna):
http://www.knittersreview.com/article_yarn.asp?article=/review/profile/070412_a.asp
Uwaga, w związku z licznymi prośbami o podanie recepty na jednomotkowca podaję link do wzoru (wersja angielskojęzyczna):
http://www.knittersreview.com/article_yarn.asp?article=/review/profile/070412_a.asp
Wzór, o którym mowa, jest w istocie przepisem na każdy szal trójkątny. Wykłada „jak chłop krowie na rowie” na czym polega idea takiego szala i jest punktem wyjściowym właściwie dla każdego innego, dowolnego wzoru wpisanego w trójkąt.
Tak więc, skoro znalazłam wzór i wszystko miałam pod ręką, machnęłam już część. Muszę wyznać, że początkowe rzędy robiły się szybko i przyjemnie, ale w miarę przybywania oczek zaczęłam się trochę nudzić, bo to dżersej, coraz więcej dżerseju. Na razie ubyło pól motka (opierniczam się trochę).
Tak więc, skoro znalazłam wzór i wszystko miałam pod ręką, machnęłam już część. Muszę wyznać, że początkowe rzędy robiły się szybko i przyjemnie, ale w miarę przybywania oczek zaczęłam się trochę nudzić, bo to dżersej, coraz więcej dżerseju. Na razie ubyło pól motka (opierniczam się trochę).
A tak poza tym...
Wczoraj zrobiłam eksperyment na znajomych i ludziach w pubie. Przytargałam na spotkanie przy piwku swój szary szal (Gwiazdę Niezindywidualizowaną) i zaczęłam dziergać w najlepsze (oczywiście, dopóki nie zaczęły mi wychodzić koślawe oczka, hehe...). Znajomi, początkowo zdumieni, stwierdzili jednak, że zawsze byłam jakaś inna (że co? jakoś się nie czuję inaczej), i zaakceptowali dziergaczkę w swym gronie. Tak więc dłubałam sobie w najlepsze, pochłonięta tak rozmową jak i przerabianiem rządków, wiec niestety nie zanotowałam reakcji otoczenia pubowego. Szkoda. Innym razem nacieszę swoje oczy reakcjami ludzi.
Wynik eksperymentu wcale nie był taki oczywisty. Jakiś czas temu wykonałam podobny manewr na gronie bliższych ludzi i byłam zdumiona efektem. Moja własna, osobista siostra niemal się obraziła, kiedy podczas małego party urodzinowego (nie jej) ciągnęłam rządek za rządkiem. Stwierdziła bowiem, że skoro jestem zajęta dzierganiem, nie poświęcam pełnej uwagi otoczeniu a więc lekceważę je, co może wywołać urazę.
Może i miała trochę racji. A może tylko wyolbrzymiała.
Moje zdumienie było spowodowane jeszcze czymś innym. Mam wśród przyjaciół osobę, która bardzo aktywnie działa w odtwórstwie historycznym. Jest to osoba bardzo zdolna i przez to zajęta. Zajmuje się pasamonictwem, czyli wytwarzaniem sznureczków w rozmaitych technikach i innymi drobnymi tekstyliami. Osoba ta wykorzystuje każdą wolą chwilę na dłubanie – a to na lucecie, a to ściegiem igłowym (naalbinding), a to szyciem drobiazgów. Tak więc, ponieważ w moim najbliższym otoczeniu zajmowanie się takimi drobnymi robótkami było zupełnie naturalne, byłam tym bardziej zdumiona ostrą reakcją mojej siostry.
Stąd wypływają pytania:
Czy robienie na drutach w towarzystwie rzeczywiście jest faux pas?
Dlaczego niektórzy tak uważają?
Dlaczego niektóre dziergaczki wstydzą się zajmować robótkami w towarzystwie, czy wręcz przyznawać się, że coś tam dłubią?
Mamy więc materiał na pracę magisterską z dziedziny socjologii. Bierze się ktoś za to?
Wczoraj zrobiłam eksperyment na znajomych i ludziach w pubie. Przytargałam na spotkanie przy piwku swój szary szal (Gwiazdę Niezindywidualizowaną) i zaczęłam dziergać w najlepsze (oczywiście, dopóki nie zaczęły mi wychodzić koślawe oczka, hehe...). Znajomi, początkowo zdumieni, stwierdzili jednak, że zawsze byłam jakaś inna (że co? jakoś się nie czuję inaczej), i zaakceptowali dziergaczkę w swym gronie. Tak więc dłubałam sobie w najlepsze, pochłonięta tak rozmową jak i przerabianiem rządków, wiec niestety nie zanotowałam reakcji otoczenia pubowego. Szkoda. Innym razem nacieszę swoje oczy reakcjami ludzi.
Wynik eksperymentu wcale nie był taki oczywisty. Jakiś czas temu wykonałam podobny manewr na gronie bliższych ludzi i byłam zdumiona efektem. Moja własna, osobista siostra niemal się obraziła, kiedy podczas małego party urodzinowego (nie jej) ciągnęłam rządek za rządkiem. Stwierdziła bowiem, że skoro jestem zajęta dzierganiem, nie poświęcam pełnej uwagi otoczeniu a więc lekceważę je, co może wywołać urazę.
Może i miała trochę racji. A może tylko wyolbrzymiała.
Moje zdumienie było spowodowane jeszcze czymś innym. Mam wśród przyjaciół osobę, która bardzo aktywnie działa w odtwórstwie historycznym. Jest to osoba bardzo zdolna i przez to zajęta. Zajmuje się pasamonictwem, czyli wytwarzaniem sznureczków w rozmaitych technikach i innymi drobnymi tekstyliami. Osoba ta wykorzystuje każdą wolą chwilę na dłubanie – a to na lucecie, a to ściegiem igłowym (naalbinding), a to szyciem drobiazgów. Tak więc, ponieważ w moim najbliższym otoczeniu zajmowanie się takimi drobnymi robótkami było zupełnie naturalne, byłam tym bardziej zdumiona ostrą reakcją mojej siostry.
Stąd wypływają pytania:
Czy robienie na drutach w towarzystwie rzeczywiście jest faux pas?
Dlaczego niektórzy tak uważają?
Dlaczego niektóre dziergaczki wstydzą się zajmować robótkami w towarzystwie, czy wręcz przyznawać się, że coś tam dłubią?
Mamy więc materiał na pracę magisterską z dziedziny socjologii. Bierze się ktoś za to?
Lucyno, jeżeli będziesz miała problem z anglojęzycznym wzorem, służę pomocą. Wprawdzie nie jestem jakimś anglistycznym orłem, ale "ogarniam". Wal jak w dym.
PS, niestety, po fińsku nie umiem ;]
Wpis dopiero dzisiaj,bo jak weszłam na stonkę to wsiąkłam na cały wieczór(tylko ta bariera językowa).Wrak statku wygląda obiecujaco i trójkątny szal-chusta również :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dla odprężenia po pracowitym dzierganiu chust ( ...a wychodzą Tobie przepieknie!) zapraszam do blogowej zabawy w czwórki, oczywiście jeżeli masz ochotę.
OdpowiedzUsuńOstatnio dziergałam publicznie na majówkowym grillu ze znajomymi. Dziewczyny były raczej lekceważąco nastawione, ale jak kilka dni później na imprezie byłam we własnoręcznie wydzierganym Motylu to zmieniły zdanie ;) A kochany po grillu narzekał, że chłopcy się z niego nabijali. Co w sumie jest ciekawym przypadkiem, bo to ja dziergałam :P
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to zależy od okazji. Przy piwku, czy na grillu nie widzę przeszkód, żeby dziergać, ale na urodzinach to mogło być odebrane za nietakt. Ale w sumie też zależy od jubilata :)
Zawsze się znajdzie taka osoba która poczuje się urażona , że nie poświęcasz jej całej swojej uwagi (wstrętna egoistka i megalomanka). Wszystko zależy od towarzystwa, ja tam zawsze mówię, że mam zajęte tylko ręce a język wolny, towarzystwo sie przyzwyczaiło. Za strone wielkie dzięki. Coraz bardziej mi sie ten moher podoba. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za obietnicę pomocy. Zatem w myśl zasady "kuć żelazo póki gorące" poproszę o pomoc w przetłumaczeniu tego opisu. Może być na maila: Lucyna1826@op.pl http://www.saunalahti.fi/~meriam1/ohjeet/frostshawl/index.html
OdpowiedzUsuńA co do dziergania w towarzystwie, to na imprezie nie robiłabym tego, ale często np. zabieram robótkę do pracy na dyżur. Rozmawiać mogę szydełkując czy robiąc na drutach. Ale kiedyś miałam robótkę w pociagu i nie zareagowali na to obcy ludzie jadący w przedziale (byli tam młodzi mężczyźni, dla których mógł być to "obciach")a zniesmaczona była moja koleżanka. Ale ja się nie przejmuję. Ostatnio nawet szydełkowałam u fryzjera. Pozdrawiam.
Ja pracuję w szkole i na tych przerwach, na których nie mam dyżuru, zawsze wyciągam robótkę. Na początku wszyscy robili wielkie oczy, teraz się przyzwyczaili. Dziergam też w autobusach i to czasem wzbudza sensację, tym bardziej, ze mój "image" chyba nie współgra z robótkowaniem :)
OdpowiedzUsuń..hmmmmm, moja ciocia poczuła się urażona ,kiedy wijęłam drutki i troszkę zawstydzona zaczęłam dziergolic, w trakacie opowiadania przez nią historii rodzinnej którą słyszalam 199 raz.
OdpowiedzUsuńNadmienię tylko ze ciocia bywa u nas co najmniej raz w tygodniu :)))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam kruliczyco.
OdpowiedzUsuńwpsując hasło w googlach wzór na chustę robioną na drutach, wyskoczyła mi Twoja chusta. Jak piszesz banalnie prosty wzór - czy moge Cię prosić o dokładny "przepis" ?
dzieki wielkie i pozdrawiam
Proszę, proszę prześlij mi dokladny przepis na taką chustę. Jestem początkującą dziewiarką i chciałabym zacząć od czegoś łatwego co by mnie nie zraziło, a chusta wygląda ślicznie.Z góry dziękuję.Proszę prześlij na maila: nutaka@02.pl
OdpowiedzUsuńRównież proszę o przesłanie przepisu na tą super chustę .nika7@interia.eu
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :) zapraszam na mój blog http://naturaizdrowie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRównież proszę o przesłanie przepisu na tą chustę toska13@o2.pl
OdpowiedzUsuńdziękuje