Najpierw o Zenku.
Zenek był papugiem falistym (zielono-żółtym), który długo koegzystował z moją rodziną. Początkowo miał drugiego papuga do towarzystwa, ale ten okres był krótki i się nawet jajek razem nie dochowali (być może sekserzy nawalili, albo się papugi stresowały...). Papuga towarzysząca się przekręciła na drążku i odtąd Zenek był sam. Dłuuugie lata.
Zenek dostarczał nam rozmaitych emocji - od szału morderczego (kiedy ktoś zapomniał Zenka nakryć na noc, a on zrywał się przed piątą by pogadać z wróblami) aż po zachwyty, gdy gubił jedną z tych swoich fantastycznie ubarwionych lotek, w sam raz nadających się na biżuterię z egzotycznym rysem. Był ptaszkiem towarzyskim i inteligentnym. O tym pierwszym świadczyłyżej pogaduszki z dzikim ptactwem zza okna, o tym drugim ilość niepapuzich dźwieków, jakie Zenek potrafił z dzioba wydobywać - a to warczenie i szczeknięcia bawiących się szczeniąt, a to zrzędzenie mojej siostry...
Zenek zszedł z tego świata którejś gorącej nocy letniej, kiedy został sam w domu. Został zeżarty przek kotkę sąsiada, która, po kilku rekonesansach, wdarła się do naszego mieszkania przez lufcik.
Zenek pozostawił po sobie garść rozsypanych gówienek i trochę pierza...
Rodzina rozpaczała... trochę.
Głowa rodziny orzekła - "Tylko nie mówcie nic sąsiadowi, bo zechce odkupić..."
***
"Papuga" z kolei to nazwa mojego nowego dziergadła, właśnie w kolorach zenkowych. Włóczka przeznaczona na ten projekt to Alize Bamboo, 100% włókna bambusowego. Jest to włóczka dość kosztowna, dlatego chodziłam koło tego zakupu około roku. Ale ponieważ od początku sierpnia nie kupiłam żadnej włóczki (poza jedną, pamiątkową, ze szkockiej wyspy Harris, ale o tym kiedy indziej) i nie wydałam nawet złotówki na robótkarskie przydasie, więc sobie pozwoliłam na to szaleństwo.
Dziergadłem wspomnianym jest popularny onegdaj Clapotis - bo mam ochotę na coś prostego ale z pomysłem. Wprawdzie początkowo bałam się pstrokatości, zastanawiałam się, czy papuziozielone barwy są mi przeznaczone, jednak w miarę postępów w pracy jestem coraz bardziej zadowolona (te, które dziergały już Clapotisa z pewnością pamietają, jakiej dzikiej rozkoszy dostarcza upuszczanie oczek ;-]). W tej chwili jestem w 1/3 pracy. Zdjęcia będą, jak znajdę aparat, no bo wiecie, przeprowadzka...
Co do samej włóczki, to sprawdzają się spostrzeżenia
forumowiczek - jest ona ciężka, "lejąca" i bardzo śliska. To prawda, że motek rozpada się w rękach na kupkę poplątanych nitek, chyba, że jest się ultraostrożnym. Ja nie jestem, więc profilaktycznie przewijam motki w kłębki.
Rezultaty dłubania w bambusie objawię zapewne "na dniach".
***
Dziękuję za krzepiące komentarze.
Joasiu, możliwe, że Stokłosy są bardziej cywilizowane, niż Imielin czy Kabaty. Ja trafiłam na tą dziką część Ursynowa - o dzikiej zabudowie i dzikich ludziach.
Julito, mnie rozwiązanie nie straszne, ja go oczekuję jak zmiłowania.