czwartek, 12 kwietnia 2012

Dzierganie publiczne

Zdjęcie zrobione w pociągu relacji Siedlce-Czeremcha w zeszły piątek, gdzie przykładnie uprawiałam dziewiarski ekshibicjonizm.


Czas podsumować mała ankietę, którą zamieściłam miesiąc temu z górką, z pustej li tylko ciekawości.
Głos zabrały 82 osoby, z czego 24 nie dziergające przed oczyma szerszej publiczności.
Aż 37 osób, czyli 45% ankietowanych, otrzymuje pozytywne reakcje od osób obcych, tylko dwie osoby - negatywne.
!5 osób stwierdziło, że są zbyt zaabsorbowane robótką, by śledzić reakcje otoczenia, a 4 odważne osoby przyznały się do robienia głupich min podczas dziergania :-)

Dziergam (nad)aktywnie już od ponad trzech lat i czasami zastanawiam się, jakie zaszły zmiany w tematach okołowłóczkowych w tym czasie. Z pewnością zwiększyła się oferta włóczek i akcesoriów dziewiarskich, powstało dużo nowych sklepów (wciąż tylko internetowych) sprowadzających niedostępne u nas przed trzema laty włóczki. Nastąpiło rozsianie bakcyla przędzalniczego, a w sklepach z czesankami oprócz tych do filcu pojawiły się te do skręcania właśnie. To wszystko oznacza, ze w ciągu tych ostatnich trzech lat liczba dziewiarek musiała u nas wzrosnąć (bo sklepy przecież nie działają na zasadach charytatywnych), a i odbiór społeczny musiał ulec modyfikacji.
Pamiętam, że kiedyś spotykałam się raczej z głupimi komentarzami typu "a moja babcia też kiedyś...". Ostatnio raczej nikt mnie nie zaczepia, a spotykam się z zaciekawionymi spojrzeniami.I tylko jeszcze w lokalnych pasmanteriach, w których nie jestem bywalcem, traktują mnie jak ufo, intruza. No, w najlepszym wypadku jak kogoś, kto trafił tam zupełnym przypadkiem...
A jakie są wasze spostrzeżenia?

PS: W niedzielę w Warszawie są Szarotki. Druty w dłoń i naprzód marsz!

14 komentarzy:

  1. Ja dziergam publicznie na ławce w parku, jak jestem z córcią na spacerze. Reakcje różne- ludzie raczej nie zaczepiają, ale patrzą ze zdziwieniem. Początkowo miałam obawy przed upublicznieniem drutowania, bo to "babciowe" zajęcie w opinii moich znajomych. Ale teraz to już bez problemu:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim Króliczek przyszedł na świat, wyobrażałam sobie, że on będzie kimał w wózeczku, a ja na parkowej ławeczce będę drutami zaiwaniać. Temperament mego dziecka sprawił, ze dzierganie na spacerkach zaczęło być możliwe dopiero w sierpniu, ale od tego czasu pilnie nadrabiam zaległości ^o^

      Usuń
    2. Twoje wyobrażenie o małych dzieciach jest mi bliskie. Miałam identyczne. Grzecznie kimają w wózeczku tylko dzieci cudze :D

      Usuń
  2. skasował mi się cały komentarz na pół strony a4 o tym, że wszędzie dziergam i tylko nie lubię jak mi ktoś mówi, że to nie modne. Moi znajomi już wiedzą, że zawsze dziergam, poza tym ostatnio dzięki spotkaniom robótkowym moi znajomi to członkinie tej samej sekty :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ktoś mówi, że to niemodne, to... nie nadąża za modą!

      Usuń
    2. "To już nie modne" odpowiadam
      "To już znowu modne" :-)

      Usuń
  3. O co chodzi z tymi spotkaniami Szarotkowymi ? Wlasnie rozpoczynam swoja przygode z drutami dlatego dla mnie spotkanie robotkowe i oczywiscie towarzyskie..jest na wage zlota :) Pozdrawiam Gosia z Wawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Warszawie spotykamy się zazwyczaj raz w miesiącu. Terminy spotkań ustalamy przez to forum:
      http://forum.gazeta.pl/forum/w,15333,134965597,,Szarotkowo_w_kwietniu_15_04_g_16_00.html?v=2
      O adres należy się dowiadywać u Bietas.

      Usuń
  4. dziekuje za odwiedziny...czy publiczne dzierganie to robienie w swoim sklepie?...ja caly czas dziergam....no chyba,ze mam marazm tworczy co tez sie niestety zdarza...czesto moje klientki przychodza do sklepu po porade i dziergaja ze mna...reakcje?..bardzo rozne..od zainteresowania,zdziwienia po lekcewazenie...ilu ludzi tyle reakcji..a pasmanterie o ktorych mowisz...takie z klimatem juz są...zdarzaja sie..mysle,ze moja taka jest...pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że dzierganie we własnym sklepie to raczej przyjemne z pożytecznym, czyli hobby i reklama ;-)
      I myślę sobie, że jeśli właścicielka pasmanterii ma pojęcie o robótkach ręcznych (a zdarzają się kompletnie nieprzytomne sprzedawczynie!), a tym bardziej jest pasjonatką, to do takiej pasmanterii chętniej chodzą inni pasjonaci.

      Usuń
  5. Ja wczoraj dziergałam w poczekalni. Nikt akurat mnie nie zaczepiał pytaniem, co robię, ale też i nie potępiał wzrokiem. Ogólnie, jak tylko mogę, to wystawiam robótkę na widok publiczny i sprawia mi to dużą frajdę :)
    Na Szarotkach jak najbardziej będę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ukrywam, że pod wpływem tej sondy, tez zaczęłam dziergać na oczach ludzkich i żadnych negatywnych reakcji nie było. Tylko jeden starszy pan stwierdził, że "jestem pracowita kobieta". A ja po prostu uznałam, ze nie warto tracić czasu w poczekalni na samo czekanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i słusznie, zawsze to parę rządków do przodu!

      Usuń
  7. Ciekawa dyskusja :)) ja się często pokazuję z robótką. Najczęściej w szpitalu, gdzie zdarza mi się spędzać sporo czasu. Wiele osób przygląda się z zaciekawieniem, niektóre z zaskoczeniem, bo wyglądam na młodszą, a poza tym ludzie nie są przyzwyczajeni do widoku młodych, zadbanych, dziergających ;p (ciągle jednak pokutuje obraz babci dziergającej chyba). Bardzo często to pretekst do rozmowy, zaczynający się od słów: Pani to nie marnuje czasu. Jak do tej pory zawsze była to reakcja pozytywna, nie tylko ze strony pań, ale również panów. Potem to przechodziło w rozmowę na różne tematy. Zdarzyły mi się panie robótkujące i ciekawa wymiana własnych doświadczeń. Zaciekawienie, co to będzie. Kiedy jestem z dziećmi w parku albo na spacerze, rzadko mi się zdarza, żeby ktoś mnie zaczepiał lub komentował. Nie wiem też, jak ludzie patrzą na to, bo jestem zajęta robótką i od czasu do czasu kontroluję tylko, gdzie są dzieci. Czasem idę i szydełkuję. Nikt mi jeszcze nie powiedział, że to niemodne. Ogólnie jednak reakcje pozytywne. No ale wszystko jeszcze przede mną ;)))

    OdpowiedzUsuń