Wszędzie rozpleniły sie koralikowe węże. U mnie też.
Zawsze podobał mi się efekt zmagań koralikowo-szydełkowych u innych robótkomaniaczek, więc postanowiłam nauczyć się tej wiedzy tajemnej. Przed oczyma wyobraźni mam bowiem długi sznur koralikowy zawiązany na supeł, z dyndadełkami, długości do pępka.
Pomógł mi tutorial Weraph. Poradniczek jest czytelny i da sie załapać, o co biega w te kulki.
W celu rozpoczęcia pracy należy sobie przygotować garść koralików, cienką, lecz mocną nitkę i korespondujące z nią szydełko.
Weraph sugeruje, by naukę rozpocząć od wężyka ze spiralnymi paskami. Ma rację, bo układ kolorów pomaga zachować wzór i rytm pracy. Ja jednak dysponowałam jednym rodzajem koralików i nie zamierzałam lecieć do sklepu po kolejne, by się przekonać w trakcie roboty, że koralikowe węże nie są dla mnie. Zacisnęłam więc zęby i zaczęłam sie uczyć. Początki były trudne. Prułam wszystko wielokrotnie, ale mając przed oczami (duszy) marchewkę (w postaci spodziewanego efektu), dłubałam dalej.
Twardziele nie pękaja.
Udało się. Oto pierwszy udzierg, w stanie surowym, niedokończonym. Prawdopodobnie skończy rozłożony na czynniki pierwsze, bo się rozłazi i jest nierówny, ale mi nie szkoda.
Tu muszę wyznać, że miałam trudnosci z rozpoczęciem robótki. Fraza "zrób X oczek łańcuszka, połacz w kółko, wrabiaj cośtam" w przepisie szydełkowym brzmi dla mnie jak sentencja wyroku skazującego. Zawszę się z tym morduję, nigdy nie osiągając zadowalającego efektu. Dlatego wszystkie robótki szydełkowe robione od środka na zewnątrz zaczynam od "magic ring". Nie wiem, jak to nazwać po polsku. Patent bardzo ułatwia pracę, a robi się to tak jak to w tym filmiku okazano (klik)
W pracy z jednym kolorem koralików najtrudniejszy wydaje się trzeci rząd. W tym miejscu robótka wygląda jak kulka z koralików przypadkowo połączonych nitką. Ale jak tylko minie się z sukcesem ten etap, dalej jest z górki. Warto się trochę pomordować.
Załapawszy, o co chodzi, przerzuciłam się na właściwe koraliki. W tym celu nanizałam trzy opakowania koralików 1.8 mm z EMPiKu na nić do szycia dżinsu, chwyciłam szydełko 0.9 i jadę. Przy okazji zrobiłam mały test zużycia zasobów. Otóż metr nici wystarcza w tym projekcie na zrobienie 2.75 cm sznura koralikowego, natomiast z metra koralików można zrobić 19 cm sznura. To oznacza, że szacunkowo na sznur o planowanej długości 125 cm będę potrzebować ok 46 metrów nici z nanizanymi 6,5 m koralików (o ine nie rypnęłam się w liczeniu).
Test zrobiłam z resztą nie tylko z pustej ciekawości. Mam bowiem podejrzenie graniczące z pewnością, że koralików mam za mało, by osiągnąć zamierzony cel. Prawdopodobnie będę zmuszona nanizać jeszcze jedno opakowanie koralików - od drugiego końca.
Na razie prace trwają.
Poszukuję punktu, w którym mogę kupić ładne zakończenia do takich koralikowych węży, a przegląd kilku pasmanterii internetowych nie dał zadowalających wyników. Może ktoś mi podpowie?
kurcze coś widzę w mojej przyszłości te wężyki też, chociaż póki co całe szczęście mam za dużo zajętych drutów, żeby o tym poważnie myśleć.
OdpowiedzUsuńUczciwie ostrzegam, ze nakład pracy jest duży, ale efekt jest tego wart.
Usuńhttp://www.beads.pl/polfabrykaty/karabinczyki tu są jakieś zapięcia, wpadłam na to przy szukaniu zawieszek.
UsuńWłaśnie te wężyki wyglądają dość mrówczo-pracochłonnie, a nie wiem, czy mam tyle cierpliwości. Ale bardzo mi się podobają te koraliki "właściwe" :).
Dzięki. Nie znam terminologii biżuteryjnej, więc nie wiedziałam, czego szukać.
Usuń"Ładne" to pojęcie względne. Ja na przykład lubię najbardziej takie gładkie końcówki :) ale sznur granatowy.. no no. robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się super. Też mnie korci, żeby pokoralikować, ale boję się, że to zbyt pracochłonne.
OdpowiedzUsuńArgument "za" jest taki, że nauka tej techniki nie wymaga dużych nakładów finansowych. Bo szydełko i nitki ma chyba każda miłośniczka robótek. A i koraliki się pewnie znajdą ;-)
UsuńZajrzyj do Effci, ona chyba podawała jakieś namiary na fajne końcówki- ją wszak również dopadło. Wychodzi Ci całkiem fajnie:-)))
OdpowiedzUsuńDzięki. Oglądam prace Effci od dawna, musiało mi umknąć, skąd ona bierze te fantastyczne dyndadełka.
UsuńO kurczę, nie wiedziałam, że tak powstaje taka bransoletka! Megadużo pracy, ale jak widać warto! Muszę koniecznie spróbować koralikowania... tyle jest różnych rzeczy, których bym chciała spróbować! Dzięki za zdjęcia w trakcie robótki - to prawdziwa inspiracja!
OdpowiedzUsuńNo i następne wężyki...A ja się ćwiczę w silnej woli! Tak naprawdę to marzy i się taka, i fakt, w przepastnych pudlach znalazłabym wszystko co potrzebne...Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńA widziałam te wężyki na innych blogach i nawet się nie zastanowiłam jak są robione. Dzięki za małe przybliżenie sposobu wykonania. A nuż się skusze i sama spróbuję coś "wyszydełkować"...może jak przyjdzie wiosna...bo na razie to nic mi sie nie chce...
OdpowiedzUsuń