piątek, 17 kwietnia 2009

Porządki, zmiany...

Co się dzieje???
Zmiany. Ale niewielkie.

Rozglądając sie po świecie blogów poznaje nowe opcje. Sama również się zmieniam, a blog razem ze mną.

Tak więc odświeżyłam nieco jego wygląd, stawiając na przejrzystość.

Dodałam także kilka nowych linków (z których w szczególności polecam hello-kitty-hell).

Miłego czytania życzę.

czwartek, 16 kwietnia 2009

Sowy - fatal error;

Wczorajszego dnia sweter z sowami dojechał do szyi. Zaczęłam już robić ściągacz. Trzy - cztery rzędy i robótka byłaby skończona. Jak widac na załączonym obrazku, ta włóczka doskonale nadaje się do wzorów - sowy są jak żywe. Jestem w nich absolutnie zakochana.


Postanowiłam sobie sweterek przymierzyć. Jestem zadowolona z długości i rękawów i całego wdzianka. Z przodu wygląda w zasadzie nienajgorzej, choć mógłby być nieco bardziej przylegający do ciała, a już z pewnościa w talii powinien być bardziej wcięty. Czyli, powinien być mniejszy.

Jednak to wszystko dałoby się przeżyć, gdyby...
..nie to:
Ten element dekoracji na plecach nie był planowany. Nawet nie przypadł mi do gustu. Wcale a wcale. Nie chcę przeciez zaznaczyć, że mam mięśnie łopatek w harmonijke, albo że pożyczyłam sweterek od kuzyna kulturysty. Blokowanie raczej nie wyeliminuje tych błędów.
A więc prucie.
Zegnajcie sowy. Do następnego razu.

Wiadomości z Puszczy




Były święta? Były.
Zostały przygotowane (przeze mnie :-/) Co trzeba, zostało zjedzone.
Udało się w tym roku uniknąć nadmiaru żarcia zarówno przygotowywanego jak i spożytego, ergo, robimy postępy w dotrzymywaniu sobie obietnic.
Podstawowym czynnikiem wspomagającym ich dotrzymanie w tym roku była fantastyczna pogoda. Siedzenie w domu podczas tak pięknych wiosennych dni, w środku Puszczy Boreckiej jest najpewniej objawem utraty rozumu.
Mój ulubiony wzór i moja ulubiona technika zdobienia pisanek:

Tak więc były mazurki i pieczenie, było dużo spacerów.
Były żurawie, bobry, zaskrońce i padalce, a także zielsko w rodzaju: wawrzynek wilczełyko, zawilce i przylaszczki – gatunki rzadkie i wdzięczne w obserwacji, a wszystkie w zasięgu ręki. Żurawie co rano robiły pobudkę, trąbiąc (klangorując?!) na łące pod oknem. Gady stanowiły ciekawostkę podczas włóczęgi po rezerwacie przyrody, natomiast bóbr odstawił niezłe szoł podczas wielkanocnej siesty.

Pan Zaskroniec:
Wawrzynek wilczełyko (trujący):

Tak się złożyło, że niedzielny podwieczorek spędziliśmy u stryjostwa, mieszkającego niedaleko. Stryjostwo posiada staw, oddalony od werandy domowej o jakieś 20 metrów. W owym stawie jakiś czas temu zalągł się bóbr, wyniszczając od dnia swego przybycia drzewa i krzewy wokół stawu. Także i w wielkanocny wczesny wieczór poczuł się głodny, wiec ku zdumieniu a następnie ku uciesze zgromadzonych na werandzie siadł na przeciwległym brzegu stawu i wcinał gałęzie brzozy, głośno przy tym ciamkając i nie przejmując się publicznością.
Oto efekty bobrowego głodu:

Dziś, po rozmowie z moją siostrą, okazało się, że mieliśmy w czasie świąt do czynienia także z... last but not least... borsukiem. Wprawdzie nie my go spotkaliśmy, lecz nasze psy, niemniej borsuk jest zwierzęciem niezwykle niebezpiecznym, więc pieski, po oprawie chirurgicznej u weta, pewnie długo będą pamiętać borsukową nauczkę.

środa, 8 kwietnia 2009

Sowy - telenowela brazylijska o dramatycznej akcji...

Najbardziej dokuczliwą wadą przy dzierganiu jest niecierpliwość i niedbalstwo (nazwijmy to może łagodniej lekkomyślnością...)

Zaraz po napisaniu poprzedniego posta zabrałam się za dzierganie Sówek. Dokończyłam rękaw i radośnie zabrałam się za łączenie wszystkich części. Już w myślach widziałam, że założę go na świąteczny spacer i oko wszystkim zbieleje... no, może po prostu wyrażą uznanie dla mego talentu i gustu i będę chodzić bardzo zadowolona z własnej osoby.
Niestety, zamyśliłam się za bardzo. I, niestety, dużo wcześniej, niż przypuszczałam. Wzór mi się przestał zgadzać i nabrałam paskudnych podejrzeń. Liczyć te cholerne oczka? Jak to liczyć?!Przecież robiłam zgodnie ze schematem...
No, niezupełnie.
Skończyło się tylko na pruciu dwóch rzędów karczku i połowy rękawa, ale i tak było to dość... hm...
No cóż, pouczające.

Obecnie liczba oczek zgadza się z tą podaną w schemacie (sprawdziłam trzy razy). Zaczynam robić dalej. Może już jutro będę go miała "z głowy".

I teraz pytanie:

Jak, do ciężkiej anielki, wciąga się nitki - żeby było fachowo i elegancko?
Nie mam pojęcia. Pomoże ktoś?

EDYCJA pt. "dramatyczna akcja"

Sweter jest robiony na okrągło...
Lauro, Brahdelt, Persjanko, dzięki za rady.
Będę musiała pokombinować z tymi nitkami...
c.d.n.

czwartek, 2 kwietnia 2009

Sowy? Jeszcze nie, ale już niedługo...

Oto jest. Rośnie relatywnie do ilości wolnego czasu (mam niestety na sumieniu książkę Mankella "Mężczyzna, który się uśmiechał"*, która skutecznie uniemożliwiła mi skończenie swetra...).
Sweter, kiedy już siedzę z drutami i dziergam, robi się bardzo szybko, tak więc niedlugo ukażą sie One, Sowy. Jako początkująca druciara (proszę, przywróćmy pierwotne znaczenie nazwie ^__^") nie mogę nie docenić projektu. Nauczył mnie on wiele o magic loop. Na przykład tego, że jak się ma druty ze sztywną żyłką, to nie ma co iść na łatwiznę - lepiej wybrać pończosznicze.


Tu, w fantastycznych barwach będących wytworem wyobraźni mojego aparatu (tak, tak, sztuczna inteligencja to nie mit!), zbliżenie na charakterystyczne dla tego wzoru modelowanie pleców, przyjazne dla kobiet, które chcą zaznaczyc talię:


A poza tym, czekam na natchnienie...