środa, 16 lutego 2011

Mglisty update czyli dzielenie włosa na czworo

Podobno się czepiam ;-)
Tak, wiem, że na poprzednich zdjęciach nie sposób dopatrzyć się choćby jednej podstawy do krytyki. Już taka ze mnie zapatrzona w siebie bestia, że musze koniecznie ładne, ładne! zdjęcia wstawiać. Stąd liczne wasze protesty (które, jako samolubną bestię, bardzo mnie cieszą ;-) ).
No to teraz szaro na białym możecie zobaczyć, że jednak coś jest na rzeczy:

Aha. A gąsieniczki vel fasolki miały być w zamierzeniu kwiatami konwalii, chociaż te pierwsze rzeczywiście bardziej pasują do jesiennego szala, niż typowo wiosenne konwalie, nie? ;-)
Agnieszko, Tayton - witam na moim blogu. Rozgoście się.
Bardzo wam wszystkim dziekuję za obsypanie mnie komplementami. To naprawdę bardzo miłe.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Jesienna mgła - finisz

Udało się wreszcie coś skończyć, zblokować i obfotografowac w przyzwoity sposób. Oto kolejna robótka z serii estońskich cudów, albowiem na estońskie ażury zachorowałam nieuleczalnie. Jeśli sie ktoś jeszcze zastanawia, czy się za nie zabierać (Ann007, Elu z Pracowni na Kaszubach ;-) ), odpowiem: "Zabierać się nie zwlekając!". Wyglądają efektownie a jednak są przyjazne w robótkowaniu. Wzory te, zaczerpnięte z natury, same się tworzą pod drutami, łatwo je zapamiętać i nie trzeba ślęczeć z nosem w schemacie.




Jeśli chodzi o ten szal - Triangular Summer Shawl, czyli po prostu letni trójkątny - bardzo, bardzo chciałam go mieć! Przeuroczo prezentuje się na fotografiach w książce Nancy Bush - taki nie za duży, wdzięczny projekt.
Akurat!
Doświadczone dziergaczki to wiedzą (i ja już też), że powodzenie projektu drutowego w połowie zależy od doboru włóczki. A mój szal, który nazwałam Jesienna Mgła, powinien raczej nosić nazwę "Nigdy nie dziergaj estńoskich ażurów z moheru". Po pierwsze dlatego, że taka włóczka znacząco spowalnia pracę i czyni ją niewdzięczną. Po drugie dlatego, że efekt gubi się pomiędzy włoskami.
I tak mam szal, nad którym bardzo się napracowałam i którego wygląd niestety nie wynagradza poczynionych wysiłków :-( . Parafrazując popularne na blogach zdanie: "szal w rzeczywistości nie odpowiada urodzie zdjęć".



A teraz przygarść uwag technicznych. Odnośnie włóczki - zużyłam niemal trzy motki Kidmohairu z Adriafilu (zacna, zacna to włóczka). Ostatni motek został zakupiony półtorej roku po dwóch pierwszych, i niestety, widzę różnicę w kolorze. Nie spodziewałam się z resztą niczego innego. Moge się pocieszyć jedynie tym, że różnica jest znikoma i tylko ja jestem w stanie ją zauważyć, bo znam okoliczności powstania szala. Druty Inoxy 3.5.
Jeśli chodzi o wzór, to mam następujące zastrzeżenia. Dla niezorientowanych - jest to szal dziergany od góry w dół, trójkątny kształt uzyskuje sie odejmując oczka w trakcie roboty (o yeah!!!). Górna bordiura jest dziergana razem z częścią główną szala, dolna dziergana jest osobno i doszywana.
Jeśli będę dłubać ten model powtórnie, górną bordiurę zrobię osobno i dodam jej dwa powtórzenia motywu. To pierwsze dlatego, że część spoczywająca zazwyczaj na ramionach jest zbyt elastyczna i rozciąga się, przez co psuje kształt szala i utrudnia ładne zamotanie. O drugim dalej. Do dolnej bordiury również dodam dwa albo nawet cztery powtórzenia ażuru, a wszystko to po to, żeby było możliwe uwidocznienie ząbków ażuru, bo dziergany wg opisu jest zbyt ciasny i nie daje poszaleć przy blokowaniu.

piątek, 4 lutego 2011

Nadeszła wiosna!

Może jeszcze nie u nas, ale w Chinach już tak ;-)

Wszystkiego najlepszego z okazji Nowego Roku - Roku Królika :-D

środa, 26 stycznia 2011

Islenzk

Nabyłam drogą kupna w mojej ulubionej pasmanterii interesująco wyglądającą wełnę. Etykieta w dziwnym nordyckim języku pozwala przypuszczać, że islandzką. Metodą szacunkową pi razy oko wychodzi, że w motku 100 gramowym jest circa about 400 metrów pojedynczej nitki. Kolor - prosto z owcy. Gryzie jak stado wściekłych fretek, jest raczej szorstka. Na szal sie nie nadaje, ale mam już na nią inny pomysł.




Próba empiryczna dowiodła, że welna jest sprzędziona nierówno, z różnym skrętem. Mam niejakie podejrzenia, że przędziona była ręcznie, ale jako laik mogę jedynie domniemywać.




No i domniemywam, że wełna jest przekręcona, czyli skręcona za mocno, ponieważ próbka po upraniu, zblokowaniu, zrelaksowaniu i masażu odkształciła się w kierunku ukośnym :-( co widać (widać?) na następnym obrazku.




Wzwiązku z tym mam pytanie: "co z tym fantem zrobić?" Czy jest to cecha przyrodzona wełny jednonitkowej, że powoduje zniekształcenie robótki? Czy ten egzemplarz jest niewłaściwie uprzędzony? Czy da się to naprawić? Moi przędący Czytelnicy, nie zostawiajcie mnie w niepewności...



Ann, Zulo, Persjano, serdecznie wam dziękuję za miłe komentarze. Czapka rzeczywiście była dość pracochłonna, ale efekt był wart pracy :-)

sobota, 1 stycznia 2011

Dokumentacja

Wpadam jak zwykle na chwilę, by w krótkich, żołnierskich słowach przedstawić, co się dzieje.



Udziała się przysłowiowa czapka, cała w bawarskie warkoczyki. Technika dla mnie zupełnie nowa, ale już ją sobie oswoiłam, już mi się bardzo spodobała, więc zamierzam machnąć sobie jeszcze jedną taka czapkę i poszukać kolejnych interesujacych wzorów w ten deseń. Włóczka to norweska wełna superwash niezbyt popularnej firmy, upolowana w ulubionej pasmanterii.


A ponadto machnęły się ekstraszybkie mitenki z Azteki. Polecam wzór, bo prosty i rzeczywiście ekstraszybki. Mitenki zostały wydłubane w wigilię (z duszą na ramieniu) i jeszcze tego samego wieczoru wręczone osobie obdarowanej.



Kolejny raz zamieszczam zdjęcia marnej jakości, co mnie bardzo uwiera :-/. Tym bardziej, że na zdjecia lepszej jakości prezentowanych dzisiaj dziergadeł nie ma szans. Tym razem wymówką są przedświateczne porządki oraz Króliczek uczepiony mojej nogawki.
No cóż, może następnym razem...