czwartek, 22 marca 2012

My brain is full of f*%$@


Ostatnio czuję się mniej więcej tak, jak wyżej przedstawiono.
Dostałam jakiegoś kopa energetycznego. Cierpię na klęskę urodzaju z powodu powodzi weny twórczej. Mam kreatywne ADHD. Spać po nocach nie mogę, bo pomysły kłębią się jak nie przymierzając, gady w gnieździe i próżno oczekiwać zaspokojenia tych żądz, bo doba, jak wiadomo, ma 24 godziny i ani minuty więcej, a życie, co powszechnie znane, toczy się swoim zwykłym trybem. A oczek w dzianinie przybywa ciągle w jednakim tempie.

W związku z powyższym w każdym zakątku mojego mieszkania można znaleźć a to kłębek, a to rozbabraną robótkę, a to chociaż rysunek z projektem i wymiarami. Ponieważ jestem niesystematyczna oraz jestem skończoną bałaganiarą (wstyd, wstyd!!!), to sytuacja zaczyna mnie powoli przerastać...

To jest chore, idę zażyć valium, a potem zrobię listę (czego robić nienawidzę, i co będzie mnie organicznie wręcz boleć). A potem zacznę publikować, bo, jak się okazało, aparat wcale się nie obraził, jeno więcej kalorii potrzebował. O ja blondynka...

piątek, 16 marca 2012

Who's the Batman?

Na fali poszarotkowego entuzjazmu zaczęłam utylizować kolejne motki z zapasów.


Szczerze mówiąc wrzuciłam robótkę na druty bezpośrednio po przyjściu z tego spotkania. Swoją drogą zachodzę w głowę, dlaczego dopiero teraz zdecydowałam się doprowadzić do realizacji swojego zamiaru, powziętego 14 czerwca 2009 roku (pamiętna data narodzin tej szlachetnej i jakże pożytecznej inicjatywy), że będę przychodzić na każde Szarotki?



W każdym razie wena na mię spłynęła i wygrzebałam swoją Idenę Robust. Przerzuciłam w tę i wewtę zbiory na dysku i wybrałam wzór Flowers on the edge.
Rach ciach i mała chustka gotowa, ale jednak nie do końca według wzoru. Okazało się bowiem już w połowie bordiury, że na pewno nie starczy mi włóczki. Posiłkowałam się zatem wzorem estońskim zaczerpniętym od Nancy Bush.


Swoją drogą na tych zdjęciach widać, jak meandrował mój zamysł wykończenia części centralnej chustki,
i jak w końcu wyszłam na prostą.Uff...


A teraz pean na cześć wzorów estońskich:
Zawsze, kiedy odgrzebuję któryś z tych uroczych motywów, nie mogę się nadziwić, jakie są wspaniałe. Nie dość, że proste, łatwo się je zapamiętuje i dzierga (no chyba, że trzeba 'pęczkować'), to jeszcze efekt jest akurat taki jak trzeba. Tak więc znów mam apetyt na estońskie ażury, zapewne odświeżę znajomość z szalem, o którym pisałam tu, a którego od tamtego czasu nawet nie tknęłam palcem (wstyd i obraza!).
Summa summarum jestem zadowolona, że musiałam kombinować ze zmianą wzoru, bo mówiąc szczerze, wzór wyjściowy podoba mi się daleko bardziej, niż ten zaproponowany przez autorkę.Ponieważ na zdjęcia pozowane in personam nie mam ochoty, a na dworze nieładnie, oto odświeżony lekko pomysł na ujęcie kanapowe.

A skąd tytuł wpisu? Pośrednio stąd.

sobota, 10 marca 2012

Post sentymentalny

Dokładnie trzy lata temu rozpoczęłam pisanie tego pamiętnika robótkarskiego, tej mojej małej prywatnej galerii rzeczy różnych. Zaczęłam od króciutkiej notki o szaliku, a raczej szalu czy nawet "szalorze", prawdziwym potworze z włóczki, wydzierganym z prawie kilograma wełny w rożnych odcieniach czerwieni. "Monster-szal" nie doczekał się jednak postu z prawdziwego zdarzenia, co niniejszym nadrabiam, bo mu się należy.

Szal, jak przystało na początkującą dziewiarkę, został wydłubany samymi oczkami prawymi, w dodatku przekręconymi. To chyba dość typowy błąd u żółtodziobów. Dzierganie ściegiem francuskim przekręconymi oczkami powoduje, że nitki układają się w rzędy spiralek. Dopiero niedawno wpadłam na to, że co przeszkadza w dzianinie złożonej z rozmaitych rodzajów oczek, w ściegu francuskim staje się zaletą.

 

Dzianina wykonana w ten sposób jest równie elastyczna, jak dzianina wykonana prawidłowymi oczkami prawymi, to jednak jest dużo odporniejsza na odkształcanie. Spiralki nie pozwalają dzianinie się "rozjechać". Okazało się, ze zupełnie nieświadomie zastosowałam profesjonalny trik dziewiarski, a moja siostra nadal cieszy się "monster-szalem" w niezmienionej formie.



Na koniec dodam jeszcze, ze to bardzo przyjemne uczucie trzymać w ręku rzecz zrobioną kilka lat temu i odczuwać taką samą dumę, jak tuż po zamknięciu oczek, gdy okazuje się, że czas i wysiłek zostały dobrze zainwestowane.

czwartek, 1 marca 2012

Tak z ciekawości pytam...

Dzisiaj podczas dziergania w metrze przyszedł mi do głowy pomysł na ankietę. Nie dziergałam publicznie już jakiś czas, głównie z powodu aury, i niemal odwykłam od tej specyficznej atmosferki, jaka towarzyszy drutowaniu na świeżym powietrzu, stąd może ten przebłysk kreatywności.

Jeśli o mnie chodzi, waham się pomiędzy odpowiedzią 3 a 4. Czwarta, ponieważ mój szanowny Pan Mąż uświadomił mi wczoraj, że owszem, robię głupie miny podczas dziergania. Zwłaszcza, kiedy przerabiam jakieś skomplikowane oczko. Aż się przypominają dzieciństwa, kiedy miałam ubaw z rówieśników, którzy tnąc nożyczkami poruszają jednocześnie ustami.

A jak jest z wami? Tak z ciekawości pytam...
(ankietę znajdziecie z lewej strony)

poniedziałek, 13 lutego 2012

Urok chwili

Ten biały puch opadający leniwie z chmur jest tak mięciutki i lekuchny, że aż by się go chciało... prząść.