Pierwsza koszulina dla Króliczka okazała się koszuliną na kogoś mniejszego. No cóż, płótno lniane nie rozciąga się, jak bawełniany dżersej. Mądrzejsza o tą wiedzę znów ujęłam nożyce w garść, by tym razem trafić w rozmiar. Króliczek właśnie testuje wynik.
Jest nieźle, choć mogłaby być o dwa centymetry dłuższa, wykrój szyi węższy, wcięcie w dekolcie krótsze. Ale w sumie nie narzekam. Koszulina jest noszalna, a o to przede wszystkim chodzi.
Kolejny beta test to przymiarki starych sukni. Na szczęście na razie nie trzeba wprowadzać poprawek. Wprawdzie moja figura zmieniła się nieco przez trzy lata, od kiedy miałam tę suknię ostatnio na sobie, to jednak nie ma nad czym załamywać rąk. No i na razie nie będzie dodatkowej roboty. To cieszy.
A z innej beczki: widzieliście już yarn bombing na Placu Zamkowym?
kiecka bardzo zacna:] a i odrutowany znak na Zamkowym widziałam w tym tygodniu tuż przed koncertami na Bemowie:]
OdpowiedzUsuńkoszulina całkiem calkiem ale jak wiadomo wprawa czyni mistrza...ciekawa sukienka....pozdrawiam ania
Usuń