Pisałam poprzednio, że spędzam ogólnonarodowe wielodniowe święto nieróbstwa na Mazurach. Tak się jednak składa, że oprócz mnie jest tu również horda Hunów (czyli trójka maluchów poniżej 3 roku życia), w związku z tym ze święta została li i jedynie nazwa.
Na odpoczynek ledwie starcza chwil, na rękodzieło jest ich jeszcze mniej. Ale trzeba znajdować bąble czasowe, zwłaszcza gdy wystąpi jakaś awaria.
Awarią był kompletny brak przygotowania na tak piękną pogodę i o ile z ciuszkami Hunów dało się jakoś pomanewrować, to już z nakryciami ich czerepów było słabo.
Jest potrzeba - trzeba działać.
Jedno przedpołudnie i powstała chustka z daszkiem. Całe szczęście, że ten kawałeczek lnu leżał na wierzchu.
Nie położyłam na nim żadnego innego ściegu, oprócz fastrygi. Ale całość wygląda przyzwoicie i spełnia swą rolę.
W przyszłości, w ramach dostępnych wolnych chwil (hehe...) planowany jest upgrade w postaci hafciku (koniecznie z Krecikiem!).
Ale fajna ta czapeczka:) A z krecikiem to już będzie na bogato;)
OdpowiedzUsuńbardzo pomyslowa z ciebie kobietka...bardzo ladna czapeczka...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuń