niedziela, 6 maja 2012

Rękodzieło 7/24

Pisałam poprzednio, że spędzam ogólnonarodowe wielodniowe święto nieróbstwa na Mazurach. Tak się jednak składa, że oprócz mnie jest tu również horda Hunów (czyli trójka maluchów poniżej 3 roku życia), w związku z tym ze święta została li i jedynie nazwa.
Na odpoczynek ledwie starcza chwil, na rękodzieło jest ich jeszcze mniej. Ale trzeba znajdować bąble czasowe, zwłaszcza gdy wystąpi jakaś awaria.
Awarią był kompletny brak przygotowania na tak piękną pogodę i o ile z ciuszkami Hunów dało się jakoś pomanewrować, to już z nakryciami ich czerepów było słabo.
Jest potrzeba - trzeba działać.
Jedno przedpołudnie i powstała chustka z daszkiem. Całe szczęście, że ten kawałeczek lnu leżał na wierzchu.

Nie położyłam na nim żadnego innego ściegu, oprócz fastrygi. Ale całość wygląda przyzwoicie i spełnia swą rolę.

W przyszłości, w ramach dostępnych wolnych chwil (hehe...) planowany jest upgrade w postaci hafciku (koniecznie z Krecikiem!).

Wczesnowiosenne formy

Udało się szczęśliwie wybyć na ogólnonarodowe wielodniowe święto nieróbstwa na Mazury, do ukochanego mego rezerwatu. A tu?
Nikt z wyjeżdżających nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji tak ciepłej i pięknej pogody, skutecznie wyciągającej wszystkich na zewnątrz. Krótki spacer i można było paść oczy kosmicznymi wczesnowiosennymi formami, trwającymi tylko raz do roku, przez mgnienie oka.
Korzystam więc, ile się da z wyjazdu, wpadając do domu tylko po najpotrzebniejsze rzeczy i "jaram się" prawie jak Stasiuk klymatem podbeskidzia. Bo i jest czym. A to krowie prawie porno, a to dręcząca niepewność, czy aby w tym roku bielik również nie wykończy bocianiej rodziny, czy uda się ochronić warzywniak przed hordami dzików i innych amatorów słodkich marchewek...








A przyroda tymczasem eksplodowała. Aha, w tym roku brzoza puściła liście przed olchą, więc zapowiada się suchy rok.

Ps. Post został opublikowany z ponadtygodniowym obsuwem. Ja tu pokazuję pierwsze pędy, gdy tymczasem wszędzie na Mazurach wiosna panuje w pełni. Cóż, nie dowieźli internetu beczkowozem na czas...

czwartek, 19 kwietnia 2012

Rekonstrukcja - reaktywacja

Postanowiłam powrócić do odtwórstwa historycznego. Z tej słusznej drogi przed trzema laty zepchnął mnie wypadek i skręcenie kostki, bardzo, jak się później okazało, brzemienny w skutki  (^__-)
A teraz wracam. A właściwie zaczynam od nowa, prawie od zera. Tym razem decyzję podjęłam na tyle wcześnie, by zdążyć się przygotować do sezonu letniego. Do zrobienia ogromne mnóstwo rzeczy, a jednej nawet wielkiej. Muszę przygotować namiot.
Trzeba uszyć wyprawkę dla Króliczka. Dla mnie, chwalić niebiosa, na razie nie trzeba - odpada tak na oko miesiąc wytężonej roboty.

Właśnie przerzuciłam swoje odtwórcze przydasie i zaczynam.
To co widać na zdjęciu, to świeżo skrojona testowa koszulka dla Króliczka, robiona lekko na wyrost. W tej chwili właśnie ją zszywam.


Będę zamieszczać postępy, ale odtwórstwo z pewnością nie zdominuje bloga, ponieważ jestem mistrzem prokrastynacji i z pewnością znajdę jakieś pilniejsze robótki do wykonania (np. w tej chwili zawzięcie ćwiczę szydełkowanie, w planach na najbliższy miesiąc więcej niż jedna rzecz.).
Zaglądajcie, zrobi się multitematycznie ^__^

czwartek, 12 kwietnia 2012

Dzierganie publiczne

Zdjęcie zrobione w pociągu relacji Siedlce-Czeremcha w zeszły piątek, gdzie przykładnie uprawiałam dziewiarski ekshibicjonizm.


Czas podsumować mała ankietę, którą zamieściłam miesiąc temu z górką, z pustej li tylko ciekawości.
Głos zabrały 82 osoby, z czego 24 nie dziergające przed oczyma szerszej publiczności.
Aż 37 osób, czyli 45% ankietowanych, otrzymuje pozytywne reakcje od osób obcych, tylko dwie osoby - negatywne.
!5 osób stwierdziło, że są zbyt zaabsorbowane robótką, by śledzić reakcje otoczenia, a 4 odważne osoby przyznały się do robienia głupich min podczas dziergania :-)

Dziergam (nad)aktywnie już od ponad trzech lat i czasami zastanawiam się, jakie zaszły zmiany w tematach okołowłóczkowych w tym czasie. Z pewnością zwiększyła się oferta włóczek i akcesoriów dziewiarskich, powstało dużo nowych sklepów (wciąż tylko internetowych) sprowadzających niedostępne u nas przed trzema laty włóczki. Nastąpiło rozsianie bakcyla przędzalniczego, a w sklepach z czesankami oprócz tych do filcu pojawiły się te do skręcania właśnie. To wszystko oznacza, ze w ciągu tych ostatnich trzech lat liczba dziewiarek musiała u nas wzrosnąć (bo sklepy przecież nie działają na zasadach charytatywnych), a i odbiór społeczny musiał ulec modyfikacji.
Pamiętam, że kiedyś spotykałam się raczej z głupimi komentarzami typu "a moja babcia też kiedyś...". Ostatnio raczej nikt mnie nie zaczepia, a spotykam się z zaciekawionymi spojrzeniami.I tylko jeszcze w lokalnych pasmanteriach, w których nie jestem bywalcem, traktują mnie jak ufo, intruza. No, w najlepszym wypadku jak kogoś, kto trafił tam zupełnym przypadkiem...
A jakie są wasze spostrzeżenia?

PS: W niedzielę w Warszawie są Szarotki. Druty w dłoń i naprzód marsz!

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Zielona "Urodzinowa"


Jak zapowiadałam, tak uczyniłam. Druga pasiasta Urodzinowa zeszła z drutów. Wzór autorstwa Lete można pobrać stąd  
Niespodziewanie kamizeka okazała się o dwa numery większa, czyli tak na dwa lata, choć celowałam raczej w 18 miesięcy. No ale nie przewidziałam, że się wełna w blokowaniu rozlezie. Szkody wielkiej nie ma. Kamizelka jest udziabana z wytrzymałego superwasha, obie siostrzenice zdążą ponosić, choć miała być dla mniejszej pannicy.
Tymczasem biorę chwilowo urlop od drutów, bo po okresie intensywnej pracy twórczej dopadło mnie lekkie zmęczenie. Poznałam to po tym, ze próbowałam wczoraj trzy razy zacząć wdzianko dla tej młodszej panienki i poddałam się po trzecim pruciu. czasem trzeba dać sobie odetchnąć. Poza tym mazurki same się nie zrobią, a do ich produkcji również używam inwencji twórczej.
Myślę, że wrócę do tematu za parę dni w czasie świątecznej sjesty.